W poszukiwaniach wzmocnień zespołu szkoleniowiec na równi obok kryterium czysto piłkarskiego kieruje się charakterem zawodnika. Na razie z Cracovią pożegnali się Marcin Cabaj, Dariusz Pawlusiński, Bartosz Ślusarski i Radosław Matusiak. To zawodnicy, którzy w ostatnich latach stanowili trzon drużyny nie tylko na boisku, ale i w szatni. W koncepcji Szatałowa nie zmieścili się także Michał Goliński, Krzysztof Janus, Wojciech Łuczak, Łukasz Merda, Paweł Sasin i Marek Wasiluk. To w sumie aż 10 piłkarzy!
Na razie w ich miejsce pojawiło się czterech nowych: Piotr Giza, Wojciech Kaczmarek, Łukasz Nawotczyński i Andraż Struna. Każdego z nich Szatałow zdążył już poznać i spasowali oni szkoleniowcowi tak pod względem sportowym, jak i mentalnym. "Gizmo" po rozstaniu z Legią Warszawa już od połowy października trenował z Cracovią. Struna na początku grudnia był w Krakowie na kilkudniowych testach, a Kaczmarek i Nawotczyński to byli podopieczni opiekuna Pasów odpowiednio z Kani Gostyń i Jagiellonii Białystok.
- Znam tych ludzi. Praca w zespole to praca charakterów. Dobieram zawodników z takimi charakterami, którzy będą mi pasować do koncepcji. To są piłkarzy, którzy mogą się tu sprawdzić. Zawodnik musi być przede wszystkim dopasowany do zespołu - tłumaczy trener Cracovii, który mocno wierzy w powodzenie wiosennej misji ratowania ekstraklasy przy Kałuży 1: - Każdy element się składa na moją wiarą. Trzeba zmienić zespół pod względem podejścia do pracy. To już było widać w ostatnich meczach, kiedy drużyna zdobywała bramki na wyjeździe i walczyła do ostatniej minuty.
Jednym z problemów Cracovii już od kilku lat był brak boiskowego przywódcy, który należycie kierowałby drużyną w czasie meczu. Kolejni szkoleniowcy próbowali odgórnie wskazać lidera, sprowadzając go do Pasów. Tak było w przypadku Jacka Magiery, Macieja Murawskiego oraz Arkadiusza Radomskiego i starania te kończyły się fiaskiem. Szatałow ma inny pomysł: - Sztuczne wykreowanie lidera to nie jest to. Zespół sam musi stworzyć lidera, a ja w tym mogę tylko pomóc. Myślę, że w tym względzie trzeba po prostu poczekać.
Szatałow zapowiedział niedawno, że potrzebuje jeszcze minimum pięciu nowych zawodników i klub jest bliski ich pozyskania. Nie chciał jednak zdradzać czy chodzi o zawodników polskich lub zagranicznych, młodszych lub bardziej doświadczonych. Jak sam mówi, dla niego nie ma znaczenia narodowość gracza: - Piłkarz to piłkarz. Nieważne czy młodszy, czy starszy, z Polski czy z zagranicy. Leniuchów też można znaleźć zagranicą. Mogę jednak powiedzieć, że z piłkarzami z zagranicy pracuje się łatwiej. Nie trzeba im patrzeć przez ramię czy dobrze wykonują ćwiczenia. Szatałowa nie przeraża też to, że jego drużyna staje się coraz bardziej międzynarodowa i w szatni nie operuje się tylko jednym językiem: - Z porozumiewaniem się nie ma problemów. Odprawy taktyczne, treningi - wszystko jest wizualne. Faceci są wzrokowcami.
Pod koniec grudnia prezes Cracovii, prof. Janusz Filipiak miał powiedzieć na łamach Super Expressu, że w styczniu pojawi się "prawdziwa bomba" transferowa. Na razie nic takiego nie miało miejsca, a Szatałow komentuje: - Nie wiem co można uznawać za bombę? Bomba będzie, kiedy zaczniemy wygrywać.