Sylwester Komisarek: Jeżeli prezydent chce mieć tylko żużel, niech to powie otwarcie

W gorzowskim sporcie wrze. W poniedziałek na ulicach miasta odbył się protest kibiców, którzy uważają, że władze nierówno dzielą pieniądze na kluby. Wysokość dotacji z magistratu ma ogromne znaczenie dla GKP, który jest w trudnej sytuacji finansowej i środki z budżetu miejskiego są mu niezwykle potrzebne. O problemach I-ligowca portal SportoweFakty.pl rozmawiał z prezesem Sylwestrem Komisarkiem.

Sternik GKP zaznaczył na wstępie, że modernizacja obiektu Stali kosztuje znacznie więcej niż remont, jakiego dokonano na stadionie piłkarzy. - Prace na naszym obiekcie kosztowały 1,5 mln zł. Przy czym pamiętajmy, że klub pośrednio też pozyskuje pieniądze przez miasto. Jeśli powstaje nowy stadion, to za duże sumy można sprzedać na nim loże. I te kwoty trafiają do klubu - zaznaczył Sylwester Komisarek.

Prezes GKP jest zdziwiony przede wszystkim drastycznym spadkiem wysokości dotacji dla jego drużyny. - W 2010 roku otrzymaliśmy z miasta 1,2 mln zł, natomiast w tym roku mamy dostać tylko 100 tys. Jak mamy funkcjonować, skoro podpisaliśmy określone kontrakty, a wcześniej dostawaliśmy sygnały, że wsparcie będzie podobne, ewentualnie trochę mniejsze? Tymczasem w projekcie budżetu nagle zapisano na ten cel tylko 100 tys. Prawda jest taka, że do płynnego funkcjonowania potrzebujemy 1,3 mln. Czekamy na rozwój wypadków, przesunęliśmy także walne zebranie w klubie.

Prezydent Gorzowa Wlkp., Tadeusz Jędrzejczak zwrócił ostatnio uwagę na fakt, że w GKP doszło do absurdalnej jego zdaniem sytuacji, w której piłkarze zażądali od prezesa pieniędzy za rozpoczęcie treningów. Co na to Komisarek? - Nie zażądali pieniędzy od prezesa, tylko od klubu. Każdy kto zna strukturę naszego budżetu, wie, że drużynę utrzymuję ja oraz miasto. I miasto dotąd finansowało zespół w 50 procentach. Nie wydaje mi się, żeby było to coś nadzwyczajnego. Każdy kto ma jakieś wątpliwości, powinien zorientować się ile otrzymują z magistratu np. Pogoń Szczecin albo Piast Gliwice.

Protestujący kibice podnosili argument, że w Gorzowie Wlkp. żużel jest traktowany lepiej niż inne dyscypliny. - Do tej kwestii nie będę się odnosił. Nie mam nic wspólnego z protestem. Zdaję sobie sprawę, że są inne drogi rozwiązywania takich spraw, przede wszystkim rozmowa - odparł Komisarek.

We wtorkowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl prezes Stali Władysław Komarnicki stwierdził, że dwanaście lat temu sytuacja jego klubu była fatalna, ale nikt nie organizował protestów. Szukano natomiast sponsorów. - Nie wiem jak było dwanaście lat temu. Jeżeli żużel sobie poradził, to chwała mu za to. Podziwiam pana Komarnickiego, bo sam jestem sympatykiem tej dyscypliny sportu. Jeśli jednak prezydent chce mieć tylko żużel, to niech to powie otwarcie. To przecież on ustala budżet. Ja nie chodzę do władz miasta i niczego nie wymuszam. Co najwyżej proszę o wsparcie. Jeżeli w przyszłości prezydent określi kwotę, na jaką możemy liczyć, to adekwatnie do niej dostosujemy klub. Zdecydujemy czy powinniśmy grać w I albo II lidze, czy może w ogóle się wycofać. Przy dotacji w wysokości 100 tys. zł funkcjonowanie na zapleczu ekstraklasy niestety nie wchodzi w rachubę. Nasz budżet powinien wynosić ok. 2 mln, więc skąd mielibyśmy wtedy wziąć takie pieniądze? Trzeba sobie zdawać sprawę, że w Gorzowie Wlkp., który zamieszkuje 130 tys. ludzi, nie ma aż tak wielu firm, które mogłyby zaangażować się w sport. Poza tym od ośmiu lat jestem prezesem GKP i przez ten czas nigdy nie zdarzyło się, by jakikolwiek radny albo prezydent pomógł nam w pozyskaniu sponsora - oznajmił Komisarek.

Na koniec sternik I-ligowca zapewnił, że mimo trudnej sytuacji finansowej przygotowania do rundy wiosennej nie zostaną zakłócone. - Zawodnicy trenują, otrzymali też część pieniędzy. Zaległości sięgają co najwyżej trzech miesięcy. Nie uważam, żeby to była jakaś tragedia. Wiem, że w innych klubach jest gorzej. Niedługo okaże się, czy drużyna pojedzie na obóz. Jeśli nie, to do rundy będziemy przygotowywać się na własnych obiektach. Nie dramatyzujmy. Czasem piłkarze skarżą się dziennikarzom, a ci drudzy trochę wyolbrzymiają problemy. Zrobimy co tylko się da, żeby sytuacja się poprawiła. Trzeba dograć sezon do końca, wywalczyć utrzymanie, a potem zobaczymy co dalej. W piłce jest tak, że wszystko może zmienić się w bardzo krótkim czasie. Nagle przyjdzie jakiś sponsor i problemy się skończą. Poza tym być może PZPN wreszcie zadba o I ligę, bo różnica między nią a ekstraklasą jest ogromna. Kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej mają budżety sięgające co najmniej kilkunastu milionów, tymczasem w I lidze jest problem z uzbieraniem choćby dwóch milionów.

Komentarze (0)