- Grało nam się stosunkowo ciężko. Jesteśmy w połowie obozu w Gutowie Małym, a treningi są wyczerpujące, dlatego nie graliśmy na świeżości. Staraliśmy się grać piłką, a nie indywidualnie. Przeciwnik skonstruował kilka ciekawych akcji, ale nasza obrona spisywała się bez zarzutu i nie dopuszczała rywali do strzałów. Zapędy przeciwników kończyły się na 20. metrze przed naszą bramką. Skuteczność stała na wysokim poziomie, bo sytuacje, które mieliśmy, to wykorzystaliśmy - ocenił spotkanie Bartłomiej Pawłowski.
Etatowy reprezentant Polski do lat 18 na boisku pojawił się tuż po przerwie i strzelił dwie ostatnie bramki dla Jagiellonii. - Pierwszego gola zdobyłem w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Wpierw golkiper zdołał obronić moje uderzenie, ale już wobec dobitki głową był bezradny. Drugą bramkę również strzeliłem głową, tym razem wykorzystując dobre dośrodkowanie Ermina Seratlicia - opisał swoje trafienia napastnik żółto-czerwonych. - Jeżeli chodzi o moją grę, to nie ukrywam, że mogło być lepiej, ale nie mam prawa narzekać, bo z tego, co pokazałem, mogę być zadowolony - dodał.
Wychowanka ŁKS Łódź w trakcie zimowych przygotowań czeka ciężkie zadanie. Mało kto daje Bartłomiejowi Pawłowskiemu szanse na wygranie rywalizacji o miejsce w składzie z Tomaszem Frankowskim i Bartłomiejem Grzelakiem, którzy biją go doświadczeniem na głowę. Młody napastnik jednak nie składa broni i - jak mówi - będzie ze wszystkich sił starać się przekonać do siebie trenera Michała Probierza. - Liczę, że trener zauważy moją grę i wiosną będę dostawać więcej szans. Wiadomo, że "Franek" jest świetnym napastnikiem, dużo od niego się uczę. Swoją szansę widzę w tym, że sezon jest długi, a Tomek będzie musiał kiedyś odpocząć. Może będę zmiennikiem "Franka", a może Grzelaka. Czas pokaże - zakończył.
Do tej pory Bartłomiej Pawłowski zagrał tylko w dwóch oficjalnych meczach w barwach Jagiellonii. W rundzie jesiennej pojawiał się w ekstraklasie w końcówkach spotkań z GKS Bełchatów i Legią Warszawa.