Stare grzechy nowej Cracovii

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po zakrojonych na szeroką skalę zmianach w przerwie zimowej wiosną mieliśmy zobaczyć całkiem odmienioną drużynę Cracovii. Tymczasem w pierwszym meczu rundy rewanżowej z Legią Warszawa (3:3) Pasy popełniały te same stare grzechy, przez które okupują ostatnie miejsce w ekstraklasie.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener Jurij Szatałow największy nacisk w przerwie między rundami położył na poprawę gry defensywnej. W tym celu pożegnał się z większością piłkarzy, którzy jesienią doprowadzili do utraty 31 bramek w 15 spotkaniach (zostali tylko Marian Jarabica i Milosz Kosanović) i sprowadził do zespołu czterech nowych obrońców i dwóch bramkarzy: Vule Trivunovicia, Łukasza Nawotczyńskiego, Bojana Puzigacę i Andraża Strunę oraz Wojciecha Kaczmarka i Szymona Gąsińskiego.

- Mogę być podbudowany tym, że drużyna potrafi grać w defensywie i to tyczy się całego zespołu. Dobrze się ustawialiśmy i szybko wracaliśmy pod swoją bramkę. Sparingi pokazały, że możemy tracić mało goli - mówił Szatałow po powrocie z obozu w Turcji, gdzie w pięciu grach kontrolnych Pasy dały sobie strzelić tylko trzy bramki, trzy razy grając na "zero".

Jednak już w pierwszym spotkaniu rundy wiosennej z Legią Warszawa odezwały się stare grzechy Cracovii: słabe zachowanie przy dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska i brak asekuracji przed polem karnym. Pierwszą bramkę Wojskowi strzelili po centrze Jakuba Rzeźniczaka i strzale głową mierzącego 178 cm wzrostu Michała Kucharczyka. Drugiego gola warszawiacy zdobyli po dalekim podaniu Rzeźniczaka spod linii środkowej w pole karne Pasów, gdzie Marian Jarabica wybił piłkę wprost pod nogi nadbiegającego z głębi pola Michala Hubnika. Wreszcie przy trzeciej bramce Alejandro Cabral i Jakub Wawrzyniak nie niepokojeni przez nikogo rozegrali "klepkę" tuż przed "16" Cracovii. Ponadto jeszcze w kilku innych sytuacjach goście z Warszawy łatwo wypracowali sobie pozycje strzeleckie.

- Po tym jak zdobywaliśmy bramkę, widać było rozprężenie. Widać było, że kilka minut po zdobyciu gola zaczynaliśmy słabiej grać i wtedy to Legia strzelała gole. Kiedy się prowadzi, trzeba być zmobilizowanym w defensywie - nie można trzy razy tracić prowadzenia - komentował po piątkowym meczu Szatałow.

Paradoksalnie, w meczach kontrolnych Cracovia traciła mało bramek, ale sama miała problemy ze zdobywaniem goli. Tymczasem z Legią krakowianie bardzo łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich i gdyby nie znakomita postawa Wojciecha Skaby, mogli zdobyć więcej, niż trzy bramki. - I w defensywie, i w ofensywie dużo nam jeszcze brakuje. Wyglądało to jednak odrobinkę lepiej. Dobrze zagrali Bartek Dudzic i Saidi Ntibazonkiza. W ataku zrealizowaliśmy 80 proc. tego, co zakładaliśmy przed meczem - mówił Szatałow.

Piłkarze Pasów zdają sobie sprawę z tego, że pierwsze wiosenne zwycięstwo zbyt łatwo wyślizgnęło im się z rąk i choć faworytem spotkania była Legia, to remis 3:3 ich nie zadowala. - To nie jest najlepszy wynik. Mieliśmy dużą szansę na zwycięstwo, trzy razy prowadziliśmy. Nie można mówić, że to jest dobry wynik. Tylko zwycięstwo byłoby dobrym wynikiem. Mamy całkiem nową drużynę i tak jak mówi trener, musimy zwyciężać. Legia to klasowy rywal, ale potrzebujemy zwycięstw - tłumaczył Aleksandr Suworow.

- My takie mecze musimy wygrywać. Jesteśmy ostatni, prowadzimy trzy razy w meczu i mamy bardzo dobre sytuacje, żeby strzelić jeszcze kolejne bramki. Nie wykorzystujemy tego, nie zdobywamy gola. Nie ma się z czego cieszyć - to z kolei opinia Milosza Kosanovicia.

Źródło artykułu: