Mroźna sprawiedliwość - relacja z meczu Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zimno i bezbramkowo było w Chorzowie w meczu Ruchu z Lechią. Jak podsumował trener Lechii Tomasz Kafarski: <i>- momenty były</i>. Dużą zasługę w tym, że w sobotni mroźny wieczór goli zabrakło, mają bramkarze i defensorzy obu drużyn.

W tym artykule dowiesz się o:

Trzy miesiące czekali kibice w Chorzowie na mecz swoich podopiecznych przy Cichej. Jednak doskwierające zimno zniechęciło część fanów i pojedynek Ruchu z Lechią oglądało niewiele ponad 6 tysięcy fanów piłki.

Mecz mógł rozpocząć się znakomicie dla Niebieskich. Już w 3 minucie sam na sam z Sebastianem Małkowskim znalazł się Wojciech Grzyb. Pomocnik Ruchu chciał minąć golkipera gości, ale ten nie dał się na to nabrać i odbił piłkę. Wydawało się, że obrona gości będzie miała problemy z atakami Ruchu, ale Lechiści szybko uporządkowali grę. - Źle to wyglądało w pierwszych pięciu minutach. Później było już w porządku - podsumował postawę kolegów z defensywy, były piłkarz Niebieskich, Łukasz Surma.

W pierwszej fazie meczu to właśnie grający w eksperymentalnym ustawieniu w środku pola chorzowianie mieli przewagę. Andrej Komac i Marek Szyndrowski musieli przejąć zadania pauzujących za kartki Gabora Straki i Marcina Malinowskiego. Aktywny na lewym skrzydle był Marek Zieńczuk, a na boku defensywy dobre wrażenie sprawiał Serb Żeljko Djokić.

Z każdą kolejną minutą w swój rytm wchodzili piłkarze Lechii, których ataki bazowały głównie na szybkich i nieprzewidywalnych Aleksandrze Sazankowie, Bedim Buvalu i przede wszystkim Abdou Razacku Traore.

Jednak to podopieczni Waldemara Fornalika stworzyli sobie kolejną okazję do objęcia prowadzenia. W 24 minucie sprzed pola karnego ładnie uderzył Zieńczuk, ale Małkowski sparował na róg futbolówkę odbitą od ziemi. Chwilę później przyjezdni oddali jedyny groźny strzał w meczu. Z rzutu wolnego z ok. 25 metrów ładnie przymierzył Traore, ale Matko Perdijić popisał się bardzo dobrą interwencją i na raty złapał piłkę.

Pięć minut przed przerwą, po zbyt krótkim piąstkowaniu Małkowskiego, strzelał z 20 metrów Grzyb, ale piłką minęła prawy słupek. Tuż przed przerwą w pole karne Lechii wpadł Maciej Jankowski, ale jego strzał minął poprzeczkę.

W drugiej połowie więcej było piłkarskich szachów i gry w środku pola niż klarownych okazji. W środku pola, szczególnie po zejściu z placu gry Sebastiana Olszara, przewagę zyskała dyrygowana przez Surmę Lechia. To jednak Niebiescy mogli trafić do siatki. W 68 minucie Zieńczuk zdecydował się na strzał z ostrego kąta, ale piłka przeszła tuż ponad bramką.

Im bliżej było końca meczu, tym podopieczni Tomasza Kafarskiego częściej starali się sforsować defensywę Niebieskich. Gdańszczanie liczyli głównie na czarnoskórych Traore i Buvala. Jednak defensywa i bramkarz Ruchu byli czujni i przyjezdni nie zdołali celnie strzelić na bramkę Perdijicia. W doliczonym czasie gry szansę znowu mieli gospodarze, ale Grzegorz Bronowicki z 16 metrów uderzył obok słupka. - Liczba podań wymienionych w pobliżu i w polu karnym Ruchu świadczy o tym, że mogliśmy strzelić gola i wcale nie musiało się to stać po sytuacji stuprocentowej - bronił po spotkaniu swoich podopiecznych trener Lechii. - Grając w trochę eksperymentalnym składzie nie daliśmy się Lechii i to jest jakiś powód do zadowolenia - podkreślał z kolei Waldemar Fornalik.

Ruch Chorzów - Lechia Gdańsk 0:0

Składy:

Ruch Chorzów: Perdijić - Djokić, Stawarczyk, Grodzicki, Bronowicki - Grzyb (76' Janoszka), Komac, Szyndrowski, Zieńczuk - Jankowski (83' Lisowski) - Olszar (59' Piech).

Lechia Gdańsk: Małkowski - Pietrowski, Bąk, Vucko, Andriuskevicius - Bajić (72' Nowak), Surma, Poźniak (78' Lukjanovs) - Traore, Sazankow (84' Wiśniewski), Buval.

Żółte kartki: Pietrowski, Bąk, Wiśniewski (Lechia).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 6000.

Oceny drużyn:

Ruch Chorzów: 2,5 - Osłabienia w środku pola okazało się na tyle dotkliwe, że piłkarsko Ruch był od Lechii słabszy. Jednak to Niebiescy potrafili stworzyć sobie kilka dogodnych okazji do zdobycia gola, a to w porównaniu do rundy jesiennej, jest światełkiem w tunelu.

Lechia Gdańsk: 2,5 - Podopieczni Tomasza Kafarskiego potwierdzili, że dobrze potrafią operować piłką. Zapomnieli jednak, że solą futbolu są gole, a aby je zdobywać należy strzelać na bramkę rywala. Tyle i aż tyle.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)