Do czołowych graczy w zespole Ruchu w sobotnim spotkaniu z Lechią należał, debiutujący przy Cichej, Marek Zieńczuk. Pomocnik oddał dwa groźne strzały na bramkę Sebastiana Małkowskiego, ale za pierwszym razem górą był golkiper, a po drugiej próbie piłka przeszła tuż ponad poprzeczką. - Mam nadzieję, że w końcu zaczniemy strzelać bramki. Sam mogłem strzelić co najmniej jedną - ocenił się po spotkaniu zawodnik, który największe sukcesy świętował w Wiśle Kraków.
Zdaniem Zieńczuka pojedynek z Lechią był bardzo wyrównany, a o tym, że nie padły gole zadecydowała asekuracyjna gra obu drużyn w obronie. - Tak bywa w pierwszym meczu po przerwie. Na graczach ciąży presja. Nikt nie chce jako pierwszy stracić gola. Dlatego obydwa zespoły tak uważnie grały w obronie i czekały na to, co zrobi rywal - ocenił doświadczony zawodnik. - Mimo tego mieliśmy swoje okazje, ale goli zabrakło. Mam nadzieję, że we wtorek gole dla nas już padną - dodał. - Lechia momentami dobrze grała, ale to my mieliśmy lepsze okazje. Mecz był na remis i właśnie takim wynikiem się zakończył. Lechia mnie niczym nie zaskoczyła. Ich taktyka jest znana. Wiele się nie zmieniła. Gdańszczanie mają już swój styl gry - podsumował grę zawodników z Gdańska pomocnik.
Po grze przeciwko byłemu klubowi z Gdańska, przed Zieńczukiem wizyta przy Reymonta. W Wiśle piłkarz odnosił największe sukcesy. - Taktyka na to spotkanie będzie zapewne inna niż na Lechię. Nasza gra powinna już lepiej wyglądać. Z każdym meczem będziemy się rozkręcać - przekonywał na koniec Zieńczuk.