Zagłębie na przedwiośniu: siedemnastu nowych i ponad milion od miasta

Kolejnych czterech piłkarzy zasiliło sosnowieckie Zagłębie. To oznacza, że zimą w składzie pojawiło się siedemnaście nowych twarzy. Ich utrzymanie mają w dużej mierze zapewnić pieniądze z miejskiego budżetu.

W Sosnowcu transferowa machina cały czas pracuje. Kontrakty podpisało dwóch osiemnastolatków: Sebastian Markiewicz i Marcin Grabowski. Obaj przyszli z Gosława Jedłownik, szkółki piłkarskiej, należącej do współwłaściciela Zagłębia, Dariusza Kozielskiego. Z Budowlanych Lubsko wypożyczony został Adrian Jeremicz. To pomocnik, grający wcześniej w prowadzonym przez obecnego trenera sosnowiczan Rakowie Częstochowa i Lechii Zielona Góra, z którą związany był dyrektor sportowy Zagłębia, Radosław Ogiela. Najbardziej doświadczony z nowych nabytków jest Łukasz Wijas. Ten zawodnik przechodzi z III-ligowego LZS Piotrówka, ale przez niemal całą karierę związany był z GKS Katowice, w barwach którego rozegrał 14 spotkań na boiskach ekstraklasy.

W sumie Zagłębie zakontraktowało zimą aż siedemnastu nowych piłkarzy. To efekt słabej rundy jesiennej, po której działacze postanowili zrobić czystkę kadrową i pożegnali się z jedenastoma zawodnikami. - Każdy widzi na co się zdecydowaliśmy. Siedemnastu nowych piłkarzy to chyba jakiś ewenement, ale próbujemy budować zespół ambitny i z charakterem. Nie tylko na te pół roku, ale mam nadzieję, że na następnych kilka lat - tłumaczy trener Leszek Ojrzyński.

Transferową ofensywę Zagłębia mają w dużej mierze sfinansować pieniądze od właściciela 49 proc. akcji Spółki, czyli Miasta. Sosnowieccy radni przyjęli właśnie budżet, w którym zostały uwzględnione środki na funkcjonowanie klubu. Zagłębie ma otrzymać milion złotych. Do tego dochodzi dotacja w wysokości 109 tysięcy na drużynę seniorską i 54 tysiące na szkolenie dzieci i młodzieży.

W ostatnim sparingu przed przyszłotygodniowym meczem z Zawiszą Bydgoszcz, sosnowiczanie tylko zremisowali 1:1 z bielską Stalą, wyrównującą bramkę strzelając tuż przed zakończeniem spotkania. Napastnicy Zagłębia prezentowali przy tym dramatyczny brak skuteczności. Mimo to trener Ojrzyński podkreśla, że jest optymistą. - Znam drużyny, które w sparingach przegrywały po 5:0, a później okazywały się rewelacją ligi. Popełniliśmy w tym meczu kilka błędów, które musimy wyeliminować w nadchodzącym tygodniu - mówi.

Mecz ze Stalą miał być połączony z efektowną oprawą zaprzyjaźnionych kibiców obu drużyn, prezentacją zespołu i zbiórką pieniędzy na cel charytatywny. Fani oskarżyli jednak klub o stwarzanie problemów organizacyjnych, odwołali dodatkowe atrakcje, a poza tym okazało się, że murawa Stadionu Ludowego nie jest przygotowana do spotkania i sparing został przeniesiony na boczne boisko ze sztuczną trawą. - Mamy już dość sztucznej murawy. Ostatni raz na prawdziwej trawie graliśmy trzy tygodnie temu. Musimy jeszcze w tym tygodniu poszukać naturalnej murawy, żeby piłkarze nie mieli problemów z adaptacją w Bydgoszczy - komentował Ojrzyński.

Źródło artykułu: