Kolejorz pnie się w górę - relacja z meczu Lech Poznań - Widzew Łódź

Wiosenna inauguracja ekstraklasy nie dostarczyła zbyt wielu emocji. Sporo osób liczyło, że pojawią się one chociaż na zakończenie kolejki w meczu Lecha Poznań z Widzewem Łódź. Niestety ten pojedynek również rozczarował, choć spotkanie było wyrównane, a wynik był sprawą otwartą dosłownie do ostatniej akcji.

Dla Lecha był to już czwarty mecz w rundzie wiosennej, podczas gdy Widzew dopiero inaugurował rozgrywki. Po raz kolejny w ekipie gospodarzy nie zabrakło przetasowań w składzie. Po odpadnięciu z Ligi Europejskiej celem numer jeden dla Kolejorza stała się walka o awans w tabeli. Plany pokrzyżować zamierzał mu jednak Widzew, który pod wodzą Czesława Michniewicza nie położył się przed bardziej renomowanym rywalem.

Łodzianie od początku prezentowali się poprawnie. To Lech co prawda starał się częściej atakować, ale gdy goście mieli piłkę, szybko starali się przedostać pod pole karne poznaniaków. W 27. minucie byli bardzo bliscy objęcia prowadzenia, ale po dośrodkowaniu Łukasza Brozia piłkę tuż nad bramką posłał Mindaugas Panka.

Chwilę później to Lech objął prowadzenie. Rafał Murawski popisał się dobrym podaniem do Jakuba Wilka, a ten kapitalnym przyjęciem zgubił obrońcę i strzałem z powietrza w krótki róg pokonał Maciej Mielcarza. Wilk jeszcze przed przerwą mógł ponownie wpisać się na listę strzelców, ale w ekwilibrystyczny sposób uderzył za lekko. Bliski podwyższenia wyniku był również Jacek Kiełb, którego strzał zza pola karnego przeleciał obok bramki.

Początek drugiej połowy zdominowali... kibice Widzewa, przez których sędzia musiał na kilka minut przerwać mecz, ponieważ na murawę oraz na sektory zajmowane przez fanów Lecha zaczęli rzucać race. Po wznowieniu gry dwukrotnie w dobrej sytuacji znalazł się Adrian Budka, lecz nie zdołał trafić w światło bramki.

W kolejnych minutach brakowało dogodnych sytuacji. Gol mógł paść w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Świetnym strzałem z narożnika pola karnego popisał się Siergiej Kriwiec, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła poza pole gry. W ostatnich sekundach przycisnął Widzew. Nie potrafił jednak zagrozić bramce Krzysztofa Kotorowskiego. Na sam koniec meczu w pole karne Lecha pobiegł nawet Maciej Mielcarz. On, ani żaden z jego kolegów nie miał możliwości oddania strzału, ponieważ rzut rożny fatalnie wykonał Rafał Grzelak, który dośrodkował za nisko. - Można było się zirytować, bo była to ostatnia szansa. W pierwszej chwili też byłem zły, ale takie rzeczy się jednak zdarzają i nie można Rałafa obwiniać za porażkę - mówił po meczu Czesław Michniewicz.

Łodzianie zagrali poprawne spotkanie, ale do domu wracali bez punktów. Kolejorz odniósł cenne zwycięstwo, które pozwoliło awansować na ósme miejsce w tabeli i zmniejszyć stratę do większości drużyn z czołówki.

Lech Poznań - Widzew Łódź 1:0 (1:0)

1:0 - Wilk 32'

Składy:

Lech Poznań: Kotorowski - Kikut, Arboleda, Bosacki, Henriquez - Injac, Murawski (67' Możdżeń) - Kiełb (46' Mikołajczak), Wilk (85' Wołąkiewicz), Kriwiec - Rudnevs.

Widzew Łódź: Mielcarz - Ben Radhia, Madera, Szymanek, Dudu - Budka (76' Riski), Panka, Broź, Grischok (81' Grzelak), Grzelczak (65' Dżelamidze) - Sernas.

Żółte kartki: Arboleda (Lech) oraz Ben Radhia, Sernas (Widzew).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 22 000.

Oceny drużyn:

Lech Poznań: 3,5: Podopieczni Jose Marii Bakero po raz kolejny nie rozegrali dobrego meczu. Tym razem stworzyli sobie chociaż kilka sytuacji do zdobycia bramki, jedną z nich wykorzystali, co przy czystym koncie w defensywie pozwoliło zainkasować trzy punkty.

Widzew Łódź: 3,5: Czesław Michniewicz powiedział po meczu, że jego podopieczni byli równorzędnym partnerem dla Lecha i ciężko się z tym nie zgodzić. Widzew również miał sytuacje strzeleckie, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Mimo to łodzianie nie musza wstydzić się za swoją postawę na boisku

Źródło artykułu: