Sebastian Staszewski: Jak oceniasz swoje pierwsze dni w Legii?
Maciej Iwański: Na początku strasznie zżerała mnie ciekawość. Wiadomo, że Legia i Wisła to kluby z najwyższej półki i sądziłem, że bycie legionistą to coś szczególnego. W klubie jestem trochę ponad tydzień i nie mam podstaw do narzekania. Jestem tu jeszcze dość krótki czas i oczywiście mam pewne oczekiwania. Patrząc na treningi to są dość podobne jak w Zagłębiu, również jesteśmy dokładnie monitorowani. Ale jestem bardzo zadowolony.
Aklimatyzacja w drużynie przeszła chyba bardzo sprawnie?
- Jak na razie jest wszystko w porządku. Z chłopakami znamy się z boiska a wiadomo, że wcześniej graliśmy w dwóch walczących ze sobą drużynach. Wtedy każdy dawał z siebie wszystko i często były faule, ale mamy do siebie szacunek. Poza boiskiem nie liczą się faule i boiskowe perypetie. Chłopacy są na prawdę bardzo w porządku w stosunku do mnie.
Na treningu dużo rozmawiasz z Bartkiem Grzelakiem. Chyba się polubiliście?
- Z Bartkiem znamy się już jakiś czas. Graliśmy w reprezentacjach młodzieżowych. Często spotykaliśmy się w meczach naszych drużyn. Byliśmy też razem na seniorskiej kadrze. Wiadomo, że jak się z kimś zna to się czasem wspomina stare czasy, dawne dzieje a czasami się żartuję. Wiadomo, że łatwiej pogadać z kimś, kogo się już zna. Ale z biegiem czasu będziemy żartować już wszyscy razem.
Różnica między treningami Zagłębia a Legii jest duża?
- Różnica nie jest bardzo duża. W poprzednich klubach zdarzało się jednak, że trener próbował na jednym treningu robić pół książki a tu trenerzy mają jedno, dwa albo pięć ćwiczeń i je realizują bardzo precyzyjnie. Dużą wagę przykładają do dokładności wykonywanych ćwiczeń. Powiem inaczej. Wybierając klub patrzyłem na to, jacy ludzie są w sztabie szkoleniowym Legii. Trener Jan Urban, Kibu, trener Brychczy. Pasował mi techniczny profil treningów. To właśnie jakby przeważyło na tym, że jestem w Legii.
Trener Jan Urban mówił kiedyś, że chce, aby Legia grała hiszpański futbol. Pewnie pasuje ci taki styl gry stołecznych?
- Patrząc na moje warunki fizyczne, to inny styl za bardzo by mi nie pasował. Lubię grę polegającą na wymianie pozycji, na wielu szybkich podaniach, na ruchliwości. Nie miałem jeszcze okazji zagrać z chłopakami wspólnego meczu, ale już w piątek sparing z Amkarą Perm, więc będzie szansa na debiut. Myślę, że oglądając Legię można by mnie od tego stylu spokojnie dostawić. Wejście w hiszpański styl Legii nie powinien być dla mnie problemem.
Jakie masz oczekiwania przychodząc do klubu, który zawsze walczy o najwyższe cele?
- Dokładnie. W Legii zawsze gra się o mistrza. Jak klub zajmie drugie albo trzecie miejsce to jest wielki niedosyt. Ja też sobie zakładam najwyższe cele. Dwa lata temu z bardzo niedocenianym Zagłębiem zdobyłem ten tytuł a teraz chcę go zdobyć dla Legii. Wiadomo, że Wisła jest mocna, ale takim składem mamy szansę odbić tytuł.
Nie boisz się presji, jaka ciąży na piłkarzach Legii? Wielu zawodników zaprzepaściło swój talent i swoją karierę nie dając sobie rady z wielkimi oczekiwaniami wobec nich.
- Na pewno gra w Legii to duże wyzwanie. Podjąłem je i nie wycofam się. W innych klubach nie spotykałem tego, że na Legii nie ma dopingu, często doping w Warszawie był taki, że kolegi nie słychać było na dwa, trzy metry. To było piekło. Legii to zawsze pomagało, więc szkoda, że nie ma teraz dopingu. Mam nadzieję, że szybko się to skończy i znów kibice dadzą piłkarzom Legii powera.
W Legii na środku pomocy grają Aco Vukovic, Marcin Smoliński, Martins Ekwueme, Piotr Giza i Roger. Nie boisz się rywalizacji z nimi?
- Wszyscy to bardzo dobrzy zawodnicy. I jest to plus dla drużyny, bo rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Wysoki poziom drużyny pozwala się rozwijać. Oni podnoszą mój poziom a ja ich i jakoś tak wspólnie podciągami swoje umiejętności rywalizując ze sobą.
Wielu ekspertów prorokuje, że będziesz następcą Rogera, który prawdopodobnie odejdzie. Można porównywać ciebie z naszym nowym rodakiem?
- Nie lubię porównań. Przed każdym meczem byłem do kogoś porównywany a oni do mnie. Każdy zawodnik ma swoje atuty i słabsze strony. Nie da się dokładnie porównać dwóch ludzi tylko na podstawie zdania dziennikarza. Ja jestem lepszy w tym a ty w tym, ale na treningach możesz się nauczyć czegoś i mi dorównać. Takie mam zdanie, i nie powinno się porównywać zawodników. Owszem, po suchych statystykach można porównać, kto strzela więcej bramek czy ma więcej asyst.
Miałeś inne oferty transferowe? Bardzo wiele mówiło się w kontekście twojego odejścia właśnie do Wisły.
- o Wiśle mówiło się, co pół roku. Były to jednak bardziej dziennikarskie przypuszczenia i domysły niż konkrety. Wiem, że pół roku temu Wisła zgłosiła się do Zagłębia z jakąś ofertą, ale ja miałem klauzulę odstępnego i sprawa upadła. Doszły mnie słuchy, że kiedy finalizowałem rozmowy z Legią wtedy odezwała się Wisła.
Mając wybór zdecydowałabyś się na Wisłę czy mimo oferty z Krakowa ponownie wybrałbyś klub z Łazienkowskiej?
- Patrząc na styl gry obydwu zespołów i na cały sztab szkoleniowy to, choć nie mówię, że ktoś jest lepszy czy gorszy, wybrałbym Legię.
Negocjacje z dyrektorem Mirosławem Trzeciakiem przebiegały sprawnie?
- Tak. Wyglądało to tak. Kluby się dogadały i mój menedżer przystąpił do negocjacji z panem Trzeciakiem. Przedstawiliśmy panu dyrektorowi swoje warunki, później były krótkie negocjacje i czekaliśmy na decyzję zarządu. Kiedy ta była pozytywna podpisaliśmy stosowne dokumenty. Z negocjacjami nie było żadnych problemów, kwestia dni.
Widzę, że na koszulce masz "ósemkę". To jakiś szczególny dla ciebie numer?
- Nie. Wybrałem sobie numer ósmy, bo koszulkę z "siódemką" zaklepał sobie wcześniej Piotrek Giza. Numer nie gra i myślę, że ta cyfra będzie tylko na spodenkach i na plecach a sam numer będzie bardziej kojarzony z dobrą grą Iwańskiego w Legii (śmiech).
Nie boisz się, że przechodząc do Legii w tak trudnym dla Zagłębia okresie, będą ci wypominać, że uciekłeś z tonącego okrętu?
- Kibic, który na piłkę patrzy nie tylko ze swojej perspektywy, ale potrafi podstawić się pod piłkarza, wie, dlaczego zawodnik zmienia klub a tym bardziej zrozumie, czemu ja zdecydowałem się na ten krok. Chcę się rozwijać, nie uciekłem z okrętu, ale w tym wieku, w jakim jestem nie widzę siebie w drugiej lidze. Szczególnie boli mnie to, że większość działaczy i chłopaków z Zagłębia z tą całą korupcją miała tyle wspólnego, co nic. Dlaczego jedni mają płacić z błędy tych, którzy byli w klubie kilka lat wcześniej? Czemu mam cierpieć za czyjeś błędy? Nie jestem stary, ale póki mam możliwość chcę się rozwijać i przeszedłem do Legii a to uważam, za krok do przodu.
Brałeś w ogóle pod uwagę dalszą grę w Lubinie?
- Miałem w kontrakcie sumę odstępnego, wysoką kwotę i po cichu liczyłem na ofertę z zagranicy. Takowa się nie pojawiła i podjąłem decyzję, że najlepszym klubem, jaki w Polsce mogę wybrać to Legia. W Legii mogę się wybić i jeszcze spróbować swoich sił za granicą, choć niekoniecznie. Na dzień dzisiejszy nie zamierzam wyjeżdżać i chcę walczyć o trofea dla Legii.
Uważasz, że kara degradacji dla Zagłębia to zbyt surowa sankcja?
- Spotkałem się z degradacją już w Szczakowiance. Do dziś nie ma werdyktu prawomocnego w sprawie tamtej, rzekomej korupcji, a klub ze Szczakowej gra w A-klasie. Teraz chyba nawet awans zrobili. Do dziś nie ma wyroku, więc nie wiem, na jakiej podstawie została wyrzucona. Tu też są zarzuty, jakieś oskarżenia, ale wiadomo, kto sprzedawał a kto kupował. Dlatego powinno się karać ludzi, nie kluby. Tym bardziej, że to były dwa mecze i patrząc na skład Zagłębia wtedy a teraz to nie wiem, za co ja czy inni moi koledzy zostaliśmy ukarani.