Zielono-czarni grali zbyt wolno, aby zaskoczyć Górnika Polkowice. Często brakowało im także precyzji, ale sztab szkoleniowy długo czekał ze zmianami, choć piłkarze nie realizowali przedmeczowych założeń. - Nie można od razu zrobić rewolucji, ponieważ jak przegralibyśmy ten mecz, to nie wiedziałbym na czym stoję. Trzeba również oddać przeciwnikowi, że podjął niesamowitą walkę i grał z determinacją - argumentuje Mirosław Jabłoński.
Na pierwszą roszadę trener zdecydował się w 74. minucie. Na murawie pojawił się debiutujący Tomasz Nowak za Dejana Miloseskiego, któremu daleko do optymalnej formy. Były reprezentant Polski należał do najjaśniejszych postaci GKS Bogdanki, lecz trener broni swojej decyzji. - Tomek późno do nas trafił. Sztab szkoleniowy i partnerzy z drużyny mało go znają. W sobotę poznaliśmy go z tej strony, że jest naszym najgroźniejszym zawodnikiem przy stałych fragmentach, mimo że jednym z najniższych - wyjaśnia.
Jeszcze mniej czasu na zaprezentowanie swoich umiejętności otrzymał kolejny debiutant - Ricardinho. 21-letni Brazylijczyk walnie przyczynił się do zwycięstwa łęczyńskiego zespołu. Kapitalnym podaniem obsłużył Nildo, który strzelił jedyną bramkę. - Myślę, że gdyby Ricardinho grał od początku, zostałby szybko rozszyfrowany i nie byłoby takiego efektu, jaki osiągnęliśmy w końcówce. Powiem szczerze, iż nie chciałem zrobić jakiegoś głupiego ruchu, bo Górnik Polkowice był bardzo groźny przy stałych fragmentach gry i zmiana wyższego zawodnika na niższego i niezgranego z zespołem mogła nas kosztować stratę punktów - uważa trener Jabłoński.