W historii nie brakuje powiązań między Górnikiem a Arką. W ostatnich latach łącznikami między oboma klubami byli Piotr Madejski i Andrzej Bledzewski. Ten pierwszy przeniósł się do Zabrza właśnie z Gdyni, a drugi przez wiele lat występował z trójkolorowym herbem na piersi, by następnie przez Szczakowiankę Jaworzno i Górnika Łęczna, z krótką przerwą na występy na Malcie, trafić do klubu z Trójmiasta.
Dziś obaj zawodnicy kontynuują przygodę z piłką na boiskach pierwszej ligi. Madejski broni barw Kolejarza Stróże, a Bledzewski zimą trafił do Warty Poznań. Jedynym łącznikiem między oboma klubami pozostaje Maciej Szmatiuk. Doświadczony defensor gdynian pierwsze kroki w zawodowym futbolu stawiał najpierw w GZKS Sośnica-Gliwice, skąd trafił na Roosevelta. Kariery jednak w Zabrzu nie zrobił i po roku gry w rezerwach górniczej drużyny przeniósł się do Piasta Gliwice. Ale dopiero w barwach Arki zadebiutował w ekstraklasie.
Przy Roosevelta niewiele jest dziś żywych wspomnień związanych z zabrzańsko-gdyńską rywalizacją. - Zastanawiałem się przed tym meczem, czy kiedykolwiek było mi dane w barwach Górnika zagrać przeciwko Arce i nie przypominam sobie takiego spotkania. Ten zespół wówczas występował na zapleczu ekstraklasy, a my biliśmy się o mistrzostwo Polski. Również w innych klubach nigdy przeciwko Arce nie grałem - wspomina Andrzej Orzeszek, dyrektor sportowy Górnika, który w barwach zabrzańskiej drużyny sięgnął po trzy tytuły mistrza kraju.
Dramatyczny przebieg z kolei miało jedno ze starć z Arką Jarosława Tkocza. Były bramkarz GKS Katowice w pojedynku z drużyną z Pomorza nabawił się poważnej kontuzji. - Grałem wówczas w Naprzodzie Rydułtowy i potykaliśmy się z Arką na boiskach drugiej ligi. O górną piłkę walczyłem z Grzesiem Nicińskim, ale źle wylądowałem i skręciłem kolano. Przeszedłem potem dwa zabiegi i dopiero po roku przerwy wróciłem na boisko - oznajmił trener bramkarzy śląskiego klubu.