Spotkanie Ruchu z PGE GKS było szczególnym meczem dla kilku zawodników, ale prawdopodobnie najważniejszym dla byłego kapitana Niebieskich Grzegorza Barana "Owca" zagrał po raz pierwszy przy Cichej jako zawodnik zespołu rywala. Baran został ciepło przyjęty przez fanów Ruchu. Zawodnik po spotkaniu nie ukrywał, że taka sytuacja go wzruszyła. - Może jeszcze kiedyś tutaj wrócę. Dla takich kibiców na pewno warto - podkreślił piłkarz.
Mniej sentymentu do byłego klubu ma aktualny kapitan Niebieskich Rafał Grodzicki, który w Ruchu gra już od ponad trzech lat. - Mam w Bełchatowie dwóch bardzo dobrych kolegów, ale obecnie bliżej mi do Niebieskich, niż do GKS. Jestem tutaj dużo dłużej niż tam. W Bełchatowie zadebiutowałem w lidze. Jednak teraz gram w Ruchu Chorzów i na pewno ten klub jest mi bliższy sercu - zapewnił piłkarz, który kolejny raz musiał grać z kontuzją. - Taki jest los piłkarza. Miałem na tyle znieczulone to miejsce, że na razie bólu nie czuję - zapewnił "Grodek", który w meczu Pucharu Polski z Legią Warszawa, po ostrym wejściu Michala Hubnika, opuścił boisko z dziurą w stopie.
Grodzicki i Baran boisko przy Cichej w sobotni wieczór opuszczali w różnych nastrojach. Co dziwić nie może, w dużo lepszym humorze był kapitan Ruchu. - Już wcześniej pokazaliśmy, że potrafimy stwarzać sobie okazje bramkowe. A teraz zaczęliśmy je wreszcie wykorzystywać - cieszył się stoper 14-krotnych mistrzów Polski. - Mogliśmy powalczyć o punkt. Ruch zagrał lepiej od nas szczególnie przed przerwą - ocenił mecz Baran. - Przegrałem, ale gdzieś w głębi serca cieszą mnie punkty zdobyte przez Ruch. Chorzowianie muszą je zdobywać, aby szybko zapewnić sobie ligowy byt - dodał pomocnik, który w doliczonym czasie gry technicznym uderzeniem sprzed pola karnego omal nie doprowadził do remisu.
Oprócz wspomnianych Grodzickiego i Barana mecz Ruchu z Bełchatowem był spotkaniem, w którym grę lub pracę w barwach Bruntanych mogli przypomnieć sobie Waldemar Fornalik (prowadził zespół Młodej Ekstraklasy) oraz Marek Szyndrowski. Z kolei swego czasu Tomasz Wróbel i przede wszystkim Maciej Małkowski byli blisko podpisania kontraktu przy Cichej. Ten drugi kolejny raz strzelił Niebieskich rzadkiej urody gola. - Już w Wodzisławiu udawało mi się zdobywać gole w pojedynkach przeciwko Ruchowi - przypomniał pomocnik i wyraził pogląd, że goście wcale tego spotkania nie musieli przegrać. - Niebiescy trafiali nie tyle po zespołowych akcjach, ale po prostu gdzieś się nam prześliznęli - przedstawił swój punkt widzenia urodzony w Jastrzębiu Zdroju zawodnik.