Tomasz Frankowski: Z ocenami wstrzymajmy się jeszcze dwie kolejki

Dotąd niepokonana przy Słonecznej Jagiellonia, w sobotni wieczór musiała przełknąć gorycz porażki. Pierwsza ligowa przegrana na własnym stadionie musiała kiedyś nastąpić, ale powody do niepokoju wywołuje styl gry gospodarzy.

Dominik Polesiński
Dominik Polesiński

W rundzie jesiennej Jagiellonia dała się poznać jako zespół kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa na własnym stadionie. Drużyna narzucająca własny styl gry, teraz dostosowuje się do poczynań rywali. Co się stało z jesienną Jagiellonią? - W zeszłej rundzie w kilku spotkaniach wygrywaliśmy dość fartownie. Ze Śląskiem uratowaliśmy jeszcze remis, ale przyszedł taki mecz w którym doznaliśmy pierwszej domowej porażki, choć przegrać wcale nie musieliśmy. Mecz z Lechią zaczęliśmy zbyt spokojnie. Staraliśmy się ustawić rywala pod siebie, ale gdańszczanie to solidny zespół i wykorzystali naszą niefrasobliwość w obronie. W drugiej połowie w oczy zajrzało nam widmo porażki i graliśmy lepiej. Jednak nie na tyle dobrze by przynajmniej zremisować - ocenia Tomasz Frankowski.

Lider białostockiej drużyny, zapytany o przyczyny tak słabej gry swojego zespołu przyznał, że nie potrafi odpowiedzieć, wskazując na trenera Michała Probierza jako osobę najbardziej kompetentną w tej sprawie. Frankowski apeluje aby jeszcze nie skreślać Jagiellonii w walce o mistrzostwo. - Przed startem rundy rewanżowej trener mówił, że o tym czy będziemy liczyć się w walce o krajowy prymat, zadecyduje pięć pierwszych kolejek. Dlatego nie dzielmy skóry na niedźwiedziu i wstrzymajmy się z ocenami. Czekają nas teraz trudne wyjazdy do Krakowa i Poznania, ale broni nie składamy.

Trudno jednak przypuszczać aby nastąpiła nagła metamorfoza drużyny. Jagiellonii wyraźnie brakuje świeżości. Ponadto w przerwie zimowej z klubem pożegnał się główny motor napędowy akcji Kamil Grosicki. Odejście "Grosika" może okazać się końcem widowiskowej gry podlaskiego klubu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×