Dwa zwycięstwa z rzędu to jeszcze nie passa, ale warto odnotować, że dotąd w tym sezonie krakowianom się to nie zdarzyło. Jesienią po wygranej z Arką Gdynia przyszedł remis z Zagłębiem Lubin, a po zwycięstwie z GKS-em Bełchatów był podział punktów z Legią Warszawa. Korona natomiast licząc jeszcze rundę jesienną, nie wygrała już od ośmiu kolejek. Chociaż przed starciem w Krakowie prezes kieleckiego klubu, Tomasz Chojnowski zapewniał, że trener Marcin Sasal ma pełne poparcie zarządu, po sobotniej klęsce przy Kałuży 1 może się to zmienić.
Korony nie usprawiedliwia nawet fakt wielu absencji w zespole. Przeciwko Cracovii z różnych względów nie mogli zagrać Aleksandar Vuković, Paweł Golański, Sander Puri i Hernani, a chorujący przez cały tydzień Andrzej Niedzielan zaczął spotkanie na ławce rezerwowych. - Andrzej cały tydzień brał antybiotyki, więc mógł grać albo od początku i zejść po 30 minutach, albo wejść na ostatnie pół godziny. Plan był taki, żeby pierwszą połowę zagrać na zero i to się udało. Andrzej miał wejść na podmęczonego przeciwnika - tłumaczył na konferencji Sasal.
Spotkanie mogło dobrze rozpocząć się dla gości. Już w 2. minucie Edi zdecydował się na uderzenie z rzutu wolnego, po którym piłka odbiła się od górnej części poprzeczki bramki Cracovii. W odpowiedzi z narożnika pola karnego uderzył aktywny od samego początku Mateusz Klich, ale Zbigniew Małkowski nie musiał interweniować. Z upływem minut Cracovia zaczęła przejmować inicjatywę, ale nie potrafiła stworzyć sobie kolejnych sytuacji strzeleckich. Przed przerwą Małkowskiego do wysiłku zmusił tylko soczystym uderzeniem z linii pola karnego Bartłomiej Dudzic, z którym bramkarz Korony uporał się bez większych problemów.
Koszmar 33-letniego golkipera zaczął jednak tuż po przerwie. W 50. minucie skapitulował po sprytnym uderzeniu z rzutu wolnego Klicha, który posłał piłkę w "kozioł". Ta odbiła się przed Małkowskim i wpadła do siatki Korony nad zaskoczonym bramkarzem. Po zdobyciu prowadzenia Cracovia na kilkanaście minut oddała inicjatywę Koronie, ale goście z Kielc nie stworzyli zagrożenia pod bramką Wojciecha Kaczmarka. W 73. minucie znów błysnął Klich. Pomocnik Pasów przerwał akcję Korony na jej połowie, podciągnął z piłką pod pole karne rywali i oddał ją Aleksejsowi Visnakovsowi. Łotysz uderzył bez przyjęcia po ziemi w kierunku dalszego słupka, a Małkowski jedynie odprowadził futbolówkę wzrokiem.
Osiem minut później było już po meczu. Klich rozegrał na krótko rzut rożny z Saidim Ntibazonkizą, który przy bierności rywali wbiegł w ich pole karne i strzelił płasko w kierunku bramki Korony, a zasłonięty Małkowski przepuścił piłkę pod pachą.
- Trzeba wstrząsnąć zespołem, bo zagraliśmy fatalnie - grzmiał po końcowym gwizdku Marcin Sasal, ale wszystko wskazuje na to, że po przerwie na spotkania reprezentacyjne kielecką szatnią wstrząsał będzie już inny szkoleniowiec...
Cracovia - Korona Kielce 3:0 (0:0)
1:0 - Klich 50'
2:0 - Visnakovs 73'
3:0 - Ntibazonkiza 81'
Składy:
Cracovia: Kaczmarek - Struna, Nawotczyński, Kosanović, Suart - Szeliga (70' Boljević), Bartczak - Ntibazonkiza (85' Suworow), Klich, Visnakovs - Dudzic (75' Masaryk).
Korona Kielce: Małkowski - Kuzera (42' Lech), Malarczyk, Stano, Lisowski - Korzym, Markiewicz, Jovanović (74' Janczyk), Sobolewski - Tataj (58' Niedzielan), Edi.
Żółte kartki: Boljević (Cracovia) oraz Sobolewski, Lisowski (Korona Kielce).
Sędzia: Robert Małek (Zabrze).
Widzów: 9054.
Oceny drużyn:
Cracovia: 4.5 - bardzo dobry mecz podopiecznych Jurija Szatałowa. Pasy pewnie pokonały przed własną publicznością 3:0 Koronę Kielce, która do tej kolejki była najlepszym wyjazdowym zespołem ligi. Z taką grą w kolejnych meczach krakowianie spokojnie utrzymają się w lidze.
Korona Kielce: 2.0 - złocisto-krwiści przy Kałuży 1 nie zaprezentowali się jak zespół z czołówki. Praktycznie nie stworzyli sobie ani jednej sytuacji bramkowej. Na uwagę zasługuje jedynie strzał Ediego w górą część poprzeczki na samym początku meczu.