Wiele twarzy derbowego starcia - echa meczu Pogoń Szczecin - Flota Świnoujście

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jednych derbowe starcie Pogoni i Floty rozczarowało, dla innych było pełną emocji, żywą konfrontacją. Mimo różnic w ocenie meczu, obok sobotnich derbów trudno przejść obojętnie, ponieważ spotkanie obfitowało w sporo niespodziewanych wydarzeń. Wymuszone roszady Płatka, bramka Klatta, opuszczający boisko Nwaogu, czy wreszcie awarie na stadionie przy Twardowskiego - to tylko niektóre z nich.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwie twarze derbów.

Diametralnie różne od siebie były dwie połowy derbów Pomorza Zachodniego. Do przerwy, to kibice Pogoni mieli powody, aby przecierać oczy ze zdumienia. Pogoń praktycznie nie istniała na murawie, a warunki gry dyktowała niepokonana wiosną Flota. Podopieczni Petra Němca zgodnie z planem dominowali i szybko wyszli na prowadzenie po mierzonym uderzeniu głową Ensara Arifovicia. Kolejne minuty i kolejne akcje wyspiarzy, którzy raz po raz próbowali szturmować bramkę Bartosza Fabiniaka. Najlepsze okazje, aby podwyższyć wynik na meczowej tablicy zmarnowali Piotr Tomasik i Charles Nwaogu, którym w dogodnych sytuacjach zabrakło precyzji. Jakby tego było mało, w doliczonym czasie pierwszej odsłony, murawę opuścił ukarany czerwoną kartką Takafumi Akahoshi. - Najpierw pociągnąłem Japończyka za koszulkę, a następnie kopnął mnie po akcji. Słuszna czerwona kartka, nie ma o czym dyskutować - tłumaczył, po ostatnim gwizdku, napastnik Floty - Ensar Arifović.

Pogoń rozpoczęła drugą połowę ze stratą jednej bramki, osłabiona brakiem jednego zawodnika. Mimo niesprzyjających okoliczności, wyraźnie zdominowała Flotę. Najpierw, za sprawą Marcina Klatta doprowadziła do wyrównania, a następnie zaprzepaściła kilka okazji, aby odwrócić losy spotkania. Świnoujścianie nie potrafili odnaleźć się na murawie, nie oddali żadnego strzału na bramkę gospodarzy. Bartosz Fabiniak zanudzał się między słupkami swojej bramki, gdy jego koledzy budowali kolejne akcje pod bramką wyspiarzy. - Nie wiem, czy to czerwona kartka dla Japończyka, czy szybko strzelona przez Pogoń bramka trochę nas stłumiła. Po wyrównaniu przez gospodarzy skupiliśmy się na kontrolowaniu wyniku, aniżeli na grze do przodu i atakowaniu - próbował tłumaczyć wydarzenia drugiej połowy Petr Němec.

Roszady Płatka podyktowane przez kontuzje.

- Praktycznie każda zmiana w spotkaniu z Flotą była wymuszona i sprowokowała taki, a nie inny obraz gry - tłumaczył swoje sobotnie roszady Artur Płatek. Jako pierwszy, plac gry musiał opuścić Bartosz Ława, który ucierpiał po ostrym wejściu stopera wyspiarzy - Ivana Udarevicia. - Bartek został mocno uderzony, noga została rozcięta, a w jednym miejscu zrobił się bardzo duży krwiak. Dlatego nie mógł kontynuować gry - komentował, podczas konferencji prasowej, trener Pogoni. Jeszcze przed przerwą, w 40. minucie, w kierunku linii bocznej udał się Robert Kolendowicz. Również ta zmiana okazała się wymuszona. - Kolendowicz ma problemy mięśniowe. Od samego początku zachowywał się dziwnie. Potem zauważyłem, że Robert biega z opatrunkiem, więc wyraźnie miał jakiś problem - kontynuował Płatek. Kłopoty szkoleniowca Pogoni nie skończyły się przed przerwą i w drugiej odsłonie musiał ściągnąć z murawy również strzelca jedynej bramki dla portowców - Marcina Klatta, który poprosił trenera o zmianę.

67. minuta... "Charlie" znów nie zaczarował Szczecina.

Najskuteczniejszemu strzelcowi pierwszoligowych aren - Charlesowi Nwaogu rzadko zdarza się opuścić murawę nim zabrzmi ostatni gwizdek arbitra. Nigeryjczyk wyraźnie jednak nie ma szczęścia do stadionu przy ulicy Twardowskiego. W sobotę znów nie mógł odnaleźć się na szczecińskiej murawie, jego rajdy często kończyły się stratami, a jedyny strzał poszybował wysoko nad poprzeczką bramki. Petr Němec nie wahał się posadzić gwiazdę Floty na ławce rezerwowych już w 67. minucie. Powtórzyła się zatem sytuacja z zeszłorocznych, wiosennych derbów, gdy "Charlie" również opuścił murawę dokładnie w tej samej minucie gry.

323.

Tyle dokładnie dni oczekiwał na kolejne, ligowe trafienie Marcin Klatt. Ostatnią bramkę ustrzelił niespełna rok temu w konfrontacji ze Stalą Stalowa Wola, gdy skierował piłkę do siatki z jedenastego metra. W sobotę, zachował czujność w polu karnym po fatalnym błędzie Damiana Krajanowskiego. Obrońca wyspiarzy niepotrzebnie doskoczył do piłki w polu karnym, trącił ją czubkiem buta, dostarczając ją napastnikowi Pogoni. Klattowi pozostało tylko dostawić nogę i wyrównać wynik derbowego starcia w 48. minucie. Rosły zawodnik Pogoni znaczną część rundy wiosennej poprzedniego sezonu i rundy jesiennej obecnego zmagał się z kontuzją. Dlatego, gol w spotkaniu z Flotą to dopiero inauguracyjne trafienie w obecnym sezonie.

Złośliwość rzeczy martwych.

- Która to minuta? - pytali siebie nawzajem kibice oraz dziennikarze od pierwszych chwil derbowego starcia. Już wtedy okazało się, że szczeciński zegar ponownie odmówi odmierzania kolejnych minut toczącego się spotkania. Problemy z tablicą trwają od inaugurującego piłkarską wiosnę pojedynku z ŁKS Łódź. W konfrontacji z Flotą zawiódł nie tylko zegar, ale również stadionowe nagłośnienie. Nie zawiedli natomiast kibice obu zespołów, którzy kolejny raz udowodnili żywiołowym dopingiem, że pierwszoligowe derby pozostają jedną z ważniejszych dat w ligowym kalendarzu Pomorza Zachodniego.

Źródło artykułu: