Zwycięski powrót Szymanka na Konwiktorską

Sentymentalną podróż odbył w sobotę Wojciech Szymanek. Wychowanek warszawskiej Polonii wrócił na Konwiktorską, by pomóc Widzewowi w pokonaniu swojego macierzystego klubu.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut

29-latek w barwach Czarnych Koszul zadebiutował w Ekstraklasie 23 maja 2001 roku. W sumie rozegrał w Polonii 74 mecze, strzelił 3 gole. Po pięciu latach trafił do Grecji i przez dwa sezony wypruwał płuca ku chwale Egaleo Ateny. Po spadku do drugiej ligi zdecydował się na powrót do Polski, jego kartą zawodniczą zainteresował się łódzki Widzew. Z Czerwonymi Szymanek przez 2,5 roku grał na zapleczu Ekstraklasy, by w sezonie 2009/10 wywalczyć awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. W ostatniej kolejce wraz z Widzewem wrócił na Konwiktorską, by stawić czoła Czarnym Koszulom.

- Cieszę się bardzo, że po kilku latach przez które mnie tu nie było, przyjechałem i udało mi się odnieść zwycięstwo wraz z moją drużyną - uśmiecha się Szymanek w rozmowie z dziennikarzami. - Rzeczywiście, to zwycięstwo może smakować podwójnie. Dla mnie ważne jest również to, że nie straciliśmy gola. To takie deja vu z jesieni, bo wówczas pierwszym spotkaniem w rundzie, w którym nie straciliśmy bramki, też było starcie z Polonią. Można więc powiedzieć, że w dwumeczu Czarne Koszule nie mogły nam nic strzelić i z tego się cieszę - zaznacza.

Szymanek pokazał się przy Konwiktorskiej z dobrej strony, gospodarze nie mieli większego pomysłu na sforsowanie solidnej, widzewskiej defensywy. Podopieczni Piotra Stokowca ograniczali się do bezproduktywnych dośrodkowań i marnych strzałów z dystansu, poważnie bramce Macieja Mielcarza zagrozili dopiero w końcówce. 29-letni wychowanek Czarnych Koszul do zwycięstwa swojej drużyny wniósł znaczą kontrybucję, fani zgromadzeni na trybunie "Kamiennej" traktowali go jednak bardzo ciepło. - Cieszę się z tego, że kibice mnie pamiętają i fajnie mnie przywitali. Łza się może zakręcić w oku - nie kryje Szymanek.

Widzew mógł przy Konwiktorskiej strzelić kilka bramek więcej, gracze Czesława Michniewicza mieli jednak spore problemy ze skutecznością. - Wkrada się wtedy niepokój, gdy mamy takie dobre sytuacje. Na przykład Panka strzela na opuszczoną bramkę, a zawodnik z pola wybija piłkę - tłumaczy doświadczony defensor. - Było kilka fajnych sytuacji, gdy udało się trochę pograć piłką na tym trudnym boisku. Czekaliśmy na tego gola, a pewności siebie nie dodało nam to, że Sernas musiał usiąść wśród rezerwowych. Cieszymy się jednak, że ławkę mamy długą i dobrą. Pokazują to zawodnicy, którzy dostają swoją szansę i wchodzą - kończy.

Widzew wygrał wiosną po raz drugi i ma już pięć punktów przewagi nad strefą spadkową.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×