Muszę teraz podnieść głowę do góry - rozmowa z Sebastianem Małkowskim, bramkarzem Lechii i reprezentacji Polski

Kariera Sebastiana Małkowskiego rozwija się dynamicznie. Niedawno trzeci bramkarz Lechii, ma za sobą debiut w reprezentacji Polski. Piłkarz ten w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl powiedział o tym, jak odbiera ostatnie wydarzenia wokół niego.

Michał Gałęzewski: Za tobą pierwszy mecz po pobycie na zgrupowaniu kadry. W spotkaniu z PGE GKS-em Bełchatów miałeś w sumie tylko jedną okazję, żeby zaprezentować twoje umiejętności...

Sebastian Małkowski: Tak, była tylko jedna sytuacja ze strony GKS-u, jednak skoncentrowany byłem do końca, dopóki nie usłyszałem ostatniego gwizdka. Drużyna GKS-u mogła stworzyć okazję bramkową, a ja nie chciałem wpuścić gola. Byłem na ten mecz przygotowany absolutnie bardzo mocno.

W meczu z PGE GKS-em dużo więcej szans na wykazanie się miał Łukasz Sapela. W takich sytuacjach nie zazdrościsz trochę przeciwnemu bramkarzowi?

- Nie jest to zazdrość, a żal że nie strzeliliśmy gola. Łukasz był w piątek bohaterem meczu, wybronił remis drużynie z Bełchatowa. Ważne jest jednak również to, że i my nie straciliśmy bramki. Szkoda tylko, że nie udało się jej też strzelić.

W kontekście tego remisu możecie żałować, że nie poczuliście smaku podium, na które byście wskoczyli po ewentualnym zwycięstwie.

- Tak, gdybyśmy wygrali, to przynajmniej chwilowo znaleźlibyśmy się na drugim miejscu w lidze, pukając na podium. Stać nas na to i wydaje mi się, że na koniec sezonu będziemy bardzo wysoko.

W ostatnim czasie bardzo dużo się wokół ciebie wydarzyło. Najpierw zdobyłeś miejsce w wyjściowej jedenastce Lechii, następnie zostałeś powołany do kadry na zgrupowanie, na którym jako jedyny nie zagrałeś ani minuty, aż w końcu zadebiutowałeś w kadrze Polski. Jak sobie z tym radzisz?

- Może mój debiut nie był do końca udany, ale zadowolony jestem z tego, że zagrałem. Chciałem udowodnić wszystkim, że potrafię bronić i zasługuję na grze w kadrze, aby zaprzeczyć spekulacjom, że ktoś mnie wystawia na siłę - tak nie było. Wydaje mi się, że trener Smuda długo mnie obserwował. Muszę teraz podnieść głowę do góry.

Jak to się stało, że w tak krótkim czasie twoja kariera zaczęła dynamicznie się rozwijać?

- Rozwój wydarzeń potoczył się tak, jak się potoczył i jestem zadowolony z tego, że z małej miejscowości mogłem się wybić. Trenerzy Lechii mnie zauważyli. Tutaj jest fachowy sztab, który pomógł mi rozwinąć talent i stłamsić elementy, które miałem słabsze. Polecam Lechię, tu się można rozwinąć (śmiech, dop. red.).

Zauważyłeś jakieś różnice pomiędzy zgrupowaniem kadry, a ligą?

- Podczas reprezentowania swojego kraju, poczułem większą nagonkę ze strony dziennikarzy i mediów. Atmosfera w szatni jest jednak mimo wszystko taka sama, jak w drużynie ligowej, więc nie odczuwałem jakiejś większej różnicy.

Znajdujesz się ciągle w orbicie zainteresowań trenerów reprezentacji?

- Nie mam pojęcia. Na takie tematy nie rozmawiałem, a tylko o tym co dzieje się na danym treningu, czy meczu.

Walczysz o miejsce w składzie pomiędzy gdańskimi słupkami z Pawłem Kapsą. Najpierw ty siedziałeś długo na ławie, teraz on. Jak się ze sobą dogadujecie?

- Jesteśmy kolegami i mieszkamy na jednym osiedlu. Podwozimy się nawzajem, w szatni siedzimy koło siebie. Jest to koleżeństwo na pełnej linii. Wiem, że nie mogę odpuścić nawet w żadnym treningu, bo wtedy to Paweł wskoczy do bramki.

Spodziewałeś się, że tak szybko Lechia będzie miała aż sześciu kadrowiczów?

- Nie spodziewałem się, ale uważam że wszyscy, którzy pojechali na zgrupowania swoich reprezentacji zasługują na swoje powołania.

Polecałeś trenerowi Smudzie jakichś swoich kolegów z Lechii?

- Nie rozmawialiśmy na ten temat. Trenerzy kadry sami wiedzą kogo powołać i na kogo stawiać.

Myślisz o tym, że mógłbyś zagrać w meczu Polska - Francja na otwarcie PGE Areny Gdańsk?

- Bardzo chciałbym w nim zagrać. Będzie to mecz na moim terenie, ale jak będzie? Zobaczę w przyszłości. Na razie trzeba się martwić każdym kolejnym spotkaniem.

Przed wami bardzo prestiżowy i ważny mecz z Legią Warszawa. W Warszawie w lidze wygraliście 3:0. Jest szansa na powtórzenie tego rezultatu?

- Najważniejsze w tym meczu będzie to, aby nie stracić bramki, a w takim wypadku wynik remisowy też nie będzie zły w perspektywie meczu wyjazdowego. Liczę, że w ciągu pięciu dni pomiędzy meczami z PGE GKS-em, a z Legią poprawimy przede wszystkim skuteczność.

To będzie z pewnością inny mecz dla ciebie niż ostatnia potyczka ligowa, gdyż takiej drużynie jak Legia nie wypada nie grać ofensywnie.

- Legia to prestiżowy klub, ale liczę że podobnie jak w ostatnim meczu i tym razem będzie dobrze, a drużyna skupi się zarówno na obronie, jak i na ataku. Jak już mówiłem najważniejsze, aby było na zero z tyłu.

Komentarze (0)