Pierwszą składną akcję przeprowadzili zawodnicy GKP Gorzów. Prawy obrońca Michał Ilków-Gołąb po efektownej wymianie piłek z Emilem Drozdowiczem przedarł się w pola karne gości, lecz jego podanie nie znalazło właściwego adresata. Piłkarze z Niecieczy odpowiedzieli sześć minut później. Z lewej strony wysoką piłkę zagrał pomocnik Marcin Szałęga, ale strzał głową Piotra Trafarskiego minął światło bramki.
Kolejne minuty gry to znaczna przewaga przyjezdnych, którzy lepiej operowali piłką i dzięki grze oskrzydlającej zagrażali bramce GKP. W 23 minucie gry prawą stroną boiska przedarł się Dariusz Pawlusiński. Podanie prawego pomocnika spadło wprost pod nogi nabiegającego na 16 metr Marcina Szałęgi, lecz ten nie trafił czysto w piłkę zaskakując tym nie tylko obrońców i bramkarza, ale przede wszystkim siebie. Pięć minut późnij ponownie z prawej strony dogrywał Pawlusiński. Tym razem futbolówka trafiła pod nogi Andrzeja Rybskiego, lecz jego strzał wybronił bramkarz GKP Kamil Ulman.
W 30 minucie gospodarze zdołali jedynie odpowiedzieć niecelnym strzałem głową Radosława Mikołajczaka. Na tym skończyły się emocje w pierwszej połowie. - W paru sytuacjach mogliśmy zachować większy spokój. Wtedy moglibyśmy się pokusić o bramkę - mówił po spotkaniu Andrzej Rybski.
Pięć minut po przerwie goście stworzyli sobie najgroźniejszą a zarazem najdogodniejszą sytuację do strzelenia gola w sobotnim meczu. Wprowadzony po przerwie Łukasz Szczoczarz urwał się obrońcom i po kilkudziesięciu metrowym rajdzie odegrał piłkę do wbiegającego Szałęgi. Podopieczny trenera Mirosława Hajdo w tylko sobie wiadomy sposób z pięciu metrów nie trafił do bramki. - Przy takiej piłce wystarczy zrobić dwa kroki do przodu i mamy zawodnika na spalonym. W tej sytuacji powstała kontra z przewagą dwóch na jednego. Całe szczęście rywal nie trafił - skomentował po meczu trener GKP Krzysztof Pawlak.
Gospodarze ograniczyli się jedynie do nielicznych wypadów pod bramkę rywala. W 63 minucie po ograniu trzech rywali prawą stroną ruszył Ilków-Gołąb, jednak piłka po jego strzale trafiła jedynie w tylny słupek podtrzymujący siatkę.
Ostatnie dwadzieścia minut gry to festiwal niewykorzystanych sytuacji. Najpierw z 10 metra wprost w Ulmana trafił Karol Piątek. Następnie piłka po dograniu Adama Banasiaka trafiła na głowę Drozdowicza, lecz zamiast polecieć w bok, poszybowała wysoko w górę. Już w doliczonym czasie gry bliski strzelenia gola był Łukasz Małkowski, lecz i on nie potrafił skierować piłki w światło bramki strzeżonej przez Macieja Budkę. -Gdyby Łukasz zachował więcej spokoju i miał więcej ogrania to powinien tą bramkę strzelić - powiedział trener Pawlak.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Po meczu piłkarze GKP Gorzów zamiast zejść do szatni udali się do budynku klubowego, a dokładniej do klubowego skarbnika, gdzie mieli otrzymać część pieniędzy uzyskaną ze sprzedaży biletów. Jak się okazało w klubowej kasie nie było ani złotówki, a zdenerwowani zawodnicy odmówili udzielania wywiadów. Ostatecznie o zaistniałej sytuacji wypowiedział się kapitan GKP, Krzysztof Kaczmarczyk - W pierwszym odruchu poszliśmy do biura. Mieliśmy dostać jakieś pieniądze pochodzące ze sprzedaży biletów. Wszyscy dostają za organizacje meczu, a my nie mamy za co żyć. Wszyscy otrzymują wynagrodzenie za wykonaną pracę a my dalej nie mamy nic - mówił Kaczmarczyk.
GKP Gorzów Wlkp. - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0:0
Składy:
GKP: Ulman - Ilków-Gołąb, Grocholski, Jasiński, Banasiak, Mikołajczak (77' Latuszek), Łuszkiewicz, Kaczmarczyk, Drozdowicz, Łudziński (46' Małkowski), Górski.
Termalica: Budka - Kowalski, Cios, Baran, Kubowicz, Pawlusiński, Prokop (16' Lipecki), Cygnar, Szałęga (66' Piątek), Trafarski, (46' Szczorzasz), Rybski.
Żółte kartki: Lipecki (Termilica).
Sędzia: Jarosław Rynkiewicz (Szczecin).
Widzów: 1300.