W najbliższych dniach GKP Gorzów może przestać istnieć

W poniedziałek doszło do spotkania kuratora sądowego Janusza Szczepanowskiego z działaczami klubu GKP Gorzów Wielkopolski. Sytuacja, jaką tam zastał jest dramatyczna, a dług który były już prezes GKP Sylwester Komisarek oszacował na 1,3 miliona złotych w rzeczywistości wynosi 2,5 miliona!

W tym artykule dowiesz się o:

W rozmowie z portalem Gazeta.pl kurator Janusz Szczepanowski był optymistycznie nastawiony do wyciągnięcia gorzowskiej piłki z finansowego dna: - W rozważaniach przedwstępnych, gdy jeszcze nie zostałem kuratorem, byłem skłonny złożyć odważną deklarację: znajdę sponsorów dla piłki! Klub miał być zadłużony na kwotę 1,3 mln zł, w połowie wobec ZUS i Urzędu Skarbowego. Pomyślałem sobie: zwołam przyjaciół z różnych stron Polski, mam kilku, zostanie balast na 300 tys. zł i jakoś piłkę postawimy na nogi. Teraz wiem, że to niemożliwe. Zbyt mocno cenię moich przyjaciół, zbyt mocno szanuję siebie, aby wpakować nas na minę - mówił Szczepanowski.

Po spotkaniu w klubie Szczepanowski pojechał do Państwowej Inspekcja Pracy. Tam usłyszał, że już teraz są nadane tytuły egzekucyjne wobec byłego zarządu na 16 tys. zł za to, że klub nie wywiązywał się z obowiązku zapłaty wynikającej z umów o stosunku pracy. I jeśli zaległości nie zostaną uregulowane natychmiast, GKP grozi kara od 1 do 30 tys. zł. Kolejne "niespodzianki" czekały go na spotkaniach z szefami ZUS-u i Urzędu Skarbowego. Różnica między deklaracjami klubu na temat długu w stosunku do tych instytucji wynosi około 80 tysięcy złotych.

Największym ciosem były jednak deklaracje urzędów, że nie zgodzą się na rozłożenie zadłużenia na raty, co sugerował były prezes Sylwester Komisarek. Taka decyzja powoduje utratę dotacji z budżetu miasta.

Co teraz zrobi kurator? - We wtorek przed treningiem spotykam się z piłkarzami i wszystko im dokładnie wytłumaczę. Być może jako pierwszy i jedyny powiem im prawdę o klubie, w którym grają. Powiem, że czarne jest czarne - zapowiada Szczepanowski.

Według kuratora klub nie ma żadnego majątku, a jedynym źródłem dochodu może być sprzedaż miejsca w I. lidze za kwotę od 500 tysięcy do 2 milionów złotych pod warunkiem utrzymania się na zapleczu Ekstraklasy.

Szczepanowski przyznał w poniedziałek, że po wizycie w klubie nie widzi już żadnej przesłanki, aby myśleć o swojej misji pozytywnie. - Nie złożę podpisu pod tym zaszłymi sprawami, nie pogrzebię siebie żywcem. To już nie jest agonia pierwszoligowego klubu, to jest koniec piłki w Gorzowie - zakończył Szczepanowski.

Źródło: Gazeta.pl

Komentarze (0)