Piotr Malinowski: Zawsze gramy do końca

Podbeskidzie Bielsko-Biała w dalszym ciągu zachwyca w rozgrywkach Pucharu Polski. Po wyeliminowaniu Wisły Kraków podopieczni Roberta Kasperczyka zagrali dobre zawody przeciwko Lechowi Poznań i zremisowali z nim 1:1, co daje nadzieje na awans do finału.

Wiele osób nie dawało szans Podbeskidziu w starciu z mistrzem Polski. Tymczasem drużyna z Bielsko-Białej pokazała, że wyeliminowanie Wisły nie było przypadkowe. Podopieczni Roberta Kasperczyka stoczyli wyrównany pojedynek z Lechem, który zakończył się sprawiedliwym remisem 1:1. - Na pewno jest to dla nas dobry wynik, bo remis daje nam nadzieję w meczu rewanżowym - mówi Piotr Malinowski

27-letni zawodnik był jednym z bohaterów Podbeskidzia, choć na boisku pojawił się dopiero w 69. minucie. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry po jego dośrodkowaniu bramkę na wagę remisu zdobył Adam Cieśliński. - Darek Łatka wypatrzył mnie przed polem karnym, dostałem piłkę i wydaje mi się, że idealnie dograłem do Adama Cieślińskiego - opowiada Malinowski, który przyznaje, że wierzył w odrobienie straty. - Zawsze gramy do końca o jak najlepszy i to się czasami opłaca.

Pomocnik Podbeskidzia dodał również, że na drużynę mobilizująco wpłynęła otoczka tego spotkania: nowoczesny stadion oraz atmosfera na nim panująca. Kibice Lecha przez cały mecz głośno dopingowali poznaniaków, a w kilkuset osobowej grupie pojawili się również fani drużyny przyjezdnej. - Nie gramy na co dzień na takich stadionach i publiczności, więc nawet kibice przeciwnika nas mobilizują i wytwarzają adrenalinę, która niesie nas do przodu - mówi Malinowski.

1:1 to dobry wynik szczególnie, że rewanż odbędzie się na stadionie Podbeskidzia. Drużyna Kasperczyka nie może jednak popadać w hurraoptymizm, bo Lech w ćwierćfinale pokazał, że nawet gdy przegra u siebie to jest wstanie awansować, a wtedy przecież rywalizował z Polonią Warszawa, która jest teoretycznie silniejszym rywalem niż Podbeskidzie. - Postaramy się wyciągnąć wnioski, aby nie stracić za dużo bramek. Nam do awansu wystarczy 0:0, więc Lech będzie musiał atakować, aby strzelić bramkę, dzięki czemu nadarzy się okazja do kontrataków - zakończył Malinowski.

Źródło artykułu: