Piotr Stawarczyk latem 2009 roku przeszedł z Widzewa Łódź do Ruchu Chorzów. Początkowo zawodnik częściej siadywał na ławce rezerwowych. Jednak od jesieni 2010 roku stoper znalazł miejsce w podstawowym składzie Niebieskich i obecnie, w parze z Rafałem Grodzickim, stanowi dla wielu duet nie do przejścia.
Tak było do ubiegłej soboty, gdy do Chorzowa przyjechała Polonia Bytom i grając agresywnie w ataku obnażyła słabości Niebieskich w defensywie. Wiele dostało się po meczu właśnie Stawarczykowi, który popełnił kilka prostych błędów i miał swój udział przy obu straconych przez Ruch golach. - Świadomy jestem, że nie byłem tego dnia dobrze dysponowany - stwierdził 27-letni zawodnik, który jednak nie zgodził się z opinią, że jego błędy spowodowane były pressingiem napastników gości. - Nie pierwszy raz graliśmy przeciwko takim zawodnikom. W mojej opinii akurat to nie miało znaczenia - przedstawił swój pogląd piłkarz, który przyznał, że zarówno on jak i jego koledzy długo myślał o przegranych derbach. - Trudno przejść obojętnie obok takiego meczu. Trzeba było wszystko dokładnie przeanalizować. Przyznam, że ciężko było nam dojść do siebie. Wcześniej jednak wygraliśmy nie przez przypadek trzy mecze i teraz musimy patrzeć tylko do przodu - z optymizmem dodał defensor Niebieskich.
Przypomnijmy, że zanim przyszedł do Ruchu, Piotr Stawarczyk przez 3,5 roku bronił barw Widzewa Łódź. Dla urodzonego w Krakowie piłkarza mecz w Łodzi będzie okazją do wspomnień. - Podchodzę do tego spokojnie. Przecież kilka razy już tam grałem od czasu mojego transferu do Ruchu. Już prawie dwa lata minęły od czasu kiedy odszedłem z Widzewa. Teraz na pewno inaczej niż wcześniej do tego wszystkiego podchodzę - zakończył piłkarz Ruchu.
Przypomnijmy, że w Widzewie oprócz Stawarczyka występował również Arkadiusz Piech, a Waldemar Fornalik przez pół roku prowadził ten zespół w pierwszej lidze.