Trener Jurij Szatałow nie zamierza jednak w specjalny sposób motywować swoich podopiecznych tak jak miało to miejsce przed ostatnim spotkaniem z Lechią Gdańsk (3:0).
- Nie będę ich za każdym razem mobilizował. Jeśli będę to robił za każdym razem, to moja mobilizacja nie będzie nic warta. Najlepsza determinacja i koncentracja powstaje w głowach zawodników w szatni - mówi opiekun Cracovii i dodaje: - Chcieć to jednak za mało - trzeba bardzo chcieć. Cieszę się, że mam na tyle świadomy zespół, że on to wie. Najlepszym zawodnikom czasem brakuje umiejętności, ale będę dążył do tego, żeby zawsze była walka na boisku.
Trener Pasów zdaje sobie sprawę, że po udanym początku rundy wiosennej, w którym w pięciu meczach zdobyli 11 punktów, rywale będą inaczej traktować jego drużynę: - Przeciwnicy teraz będą nastawiać się inaczej, bo kiedy przyjeżdża do nich zespół z czterema punktami na koncie, to nie podchodzą z dużą determinacją do meczu. Teraz zaczęliśmy zdobywać punkty i nasza gra lepiej wygląda, więc opór ze strony rywala będzie coraz większy.
Z każdego wypowiedzianego przez Szatałowa zdania płynie wielka wiara w utrzymanie Cracovii w ekstraklasie, czyli w coś, co jeszcze przed startem rundy rewanżowej był mało realne. Teraz Pasy odrobiły już osiem z dziewięciu punktów straty do Arki, a w razie wygranej w Gdyni do jednego "oczka" zmniejszą też dystans do bytomskiej Polonii. - Wygrywamy, w zespole panuje świetna atmosfera, piłkarze chcą grać i zdobywać punkty. To jest najważniejsze. Jeśli chodzi o wiarę w utrzymanie, to mogę mówić tylko za siebie. Wierzyłem, wierzę i będę wierzył, że nie spadniemy - puentuje Szatałow.