SMS-a od prezesa w przerwie jeszcze nigdy nie dostałem - rozmowa z Jackiem Zielińskim, trenerem Polonii Warszawa

Po niespełna dwuletniej przerwie Jacek Zieliński wrócił na ławkę trenerską Polonii Warszawa. Stolicę opuszczał po konflikcie z władzami. Dziś wydaje się, że nie ma po nim już śladu. - Pisząc o Polonii demonizuje się wiele spraw - przekonuje w rozmowie z naszym portalem szkoleniowiec Czarnych Koszul.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: W wielkim stylu wraca pan na ławkę trenerską Polonii. Trzy zwycięstwa z rzędu, to świetny rezultat.

Jacek Zieliński: Trzeba się cieszyć z tego tym bardziej, że te mecze wygrać było trzeba. Topór degradacji wisiał nam na gardle. Ja cały czas twierdziłem, że jest to dobry zespół o dużym potencjale, który trzeba tylko umiejętnie wykorzystać. Nam się to powoli udaje, chociaż do pełni szczęścia jeszcze trochę brakuje. Potrzeba nam więcej spokoju i skuteczności w grze, tak żebyśmy mogli mówić o dobrej grze przez dziewięćdziesiąt minut. Mamy jednak jeszcze trochę czasu, żeby te braki poprawić.

Miesiąc temu Polonia była jednym z kandydatów do spadku, a dziś znów liczy się w walce o europejskie puchary.

- Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Tydzień temu była mowa o degradacji, a dzisiaj mówimy o europejskich pucharach. My przede wszystkim robimy swoje. Przed nami kolejny mecz z Arką i to jest dla nas w chwili obecnej najważniejsze spotkanie w tej rundzie, a później się będziemy zastanawiać. Żyjemy z meczu na mecz i z tygodnia na tydzień. Do czego to wystarczy, zobaczymy na koniec rundy.

Ile SMS-ów dostał pan w przerwie od prezesa Wojciechowskiego?

- Prezes nie ma czegoś takiego w zwyczaju, żeby w trakcie meczu esemesować do trenerów. Nie wiem skąd się to w ogóle wzięło. Ja rozmawiam z prezesem spokojnie w tygodniu po meczu, o wielu rzeczach. Myślę, że pisząc o Polonii demonizuje się wiele spraw.

Pana poprzednicy na ławce trenerskiej mieli co do tego nieco inne zdanie.

- Nie wiem jak sprawy wyglądały wcześniej, ale nie za bardzo wierzę w te opowieści. Wyłącznie ja odpowiadam za sprawy sportowe i tym się zajmuję. Często na wiele spraw rozmawiamy z prezesem, co jest zresztą normalne. Szefuje on temu klubowi i wykłada pieniądze na jego funkcjonowanie. Takich procederów, o jakich media w ostatnich tygodniach pisały w Polonii nie ma, nigdy nie było i myślę, że nigdy nie będzie.

Sytuacja Polonii w tym sezonie zmienia się jak w kalejdoskopie. Od walki o mistrzostwo, przez strach o ligowy byt, na szansie gry o europejskie puchary skończywszy.

- Aspiracje w tym klubie są duże i dlatego właśnie zdecydowałem się na powrót do Warszawy. Polonia ma szanse walczyć o najwyższe cele, ale żeby tak się działo trzeba grać w piłkę równo i konsekwentnie przez cały rok. Tego w tym sezonie Polonii brakło i podejmując się ponownie pracy w tym klubie mówiłem, że celem jest spokojne utrzymanie i względnie jak najlepsza lokata w lidze. Dopiero w przyszłym sezonie Polonia ma na poważnie powalczyć o europejskie puchary i taki mamy plan.

Wrócił pan na Konwiktorską, żeby dokończyć misję rozpoczętą kilka lat wcześniej?

- Ja nie wierzę w rzeczy typu misje nie-misje. Faktem jest, że przed laty zacząłem pracę w Polonii, której nie było mi dane skończyć. Może to drugie podejście będzie szczęśliwsze.

Jak wygląda Polonia Warszawa dzisiaj, w porównaniu z tą sprzed lat?

- Jest troszkę inna, bo dziś w kadrze Polonii jest więcej indywidualności piłkarskich. Nie jest to jednak jeszcze zespół tak poukładany i konsekwentny, jak miało to miejsce po przejściu zawodników z Groclinu. To był zespół, który grał ze sobą parę lat i to było widać. Tego nam jeszcze brakuje i nad tym cały czas pracujemy.

Pamięta pan sezon, w którym liga tak blisko finiszu sezonu była tak wyrównana?

- Nie przypominam sobie takiego sezonu, żeby właściwie co kolejkę zmieniał się układ sił w czubie. Myślę jednak, że jest dobre dla tej ligi jest to, że jest tak wyrównana i każdy może wygrać z każdym. Trudno mi powiedzieć, czy przez to podniósł się poziom, ale na pewno mecze są ciekawsze, a na powstające nowe stadiony przychodzi więcej ludzi. I o to w tym wszystkim chodzi.

Myśli pan, że wreszcie plany, jakie kreślono przed polską ekstraklasą zaczną się spełniać?

- Myślę, że tak. Na razie idziemy do przodu małymi kroczkami, ale po Euro 2012, kiedy właściwie każda drużyna ekstraklasy będzie grała na nowym stadionie to polska liga będzie coraz ciekawszym produktem, którego nie będziemy się musieli wstydzić w Europie.

Po tym sezonie polskie drużyny w europejskich pucharach też wstydu nam przynieść nie powinny.

- Moim zdaniem ostatni sezon w Lidze Europejskiej w wykonaniu Lecha był bardzo dobry, więc nie ma co narzekać. Lech Poznań dał przykład, że polska drużyna może grać w europejskich pucharach i grał świetnie. Lekko tutaj chyba popadamy w skrajności.

A Sporting Braga, który Lecha z Ligi Europejskiej wyeliminował dzisiaj jest w półfinale tych rozgrywek.

- To świadczy o tym, że ta piłka jest nieprzewidywalna i czasami my zbyt szybko ferujemy wyroki i deprecjonujemy rywali, z którymi się w europejskich pucharach ścieramy. Trochę lodu na głowę na pewno nam się przyda.

Pan także ma swój udział w ostatnim sukcesie Kolejorza. Nie było panu dane jednak misji dokończyć.

- Niedosyt zawsze jest i nie inaczej jest tym razem. Z drugiej strony nie spędza mi to już snu z powiek. Jestem trenerem Polonii i z tym klubem chcę powalczyć o najwyższe cele.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×