W Wielki Czwartek piłkarze Wisły Kraków polegli we Wrocławiu z miejscowym Śląskiem. Gospodarze zawodów zwyciężyli dzięki doskonale dobranej i zrealizowanej taktyce. - To było bardzo trudne spotkanie. Graliśmy z bardzo dobrą drużyną, która starała się grać atakiem pozycyjnym. Nasza taktyka przyjęta od początku meczu polegająca na kontrataku na Wisłę bardzo się sprawdziła. Jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni - powiedział po tym spotkaniu Sebastian Mila.
W wyjściowym składzie WKS-u zabrakło nominalnego napastnika. Jego rolę miał pełnić Marek Gancarczyk, a pomagał mu właśnie Mila. - Bardziej miałem być podwieszony pod Markiem Gancarczykiem i Piotrkiem Ćwielongiem. Później zmieniliśmy, że Marek sam był w ataku, a "Pepe" zszedł na na bok. Pomagałem w środku chłopakom, przede wszystkim w defensywie, bo Wisła grała atakiem pozycyjnym, więc tej roboty troszeczkę było - opisywał swoją rolę na boisku kapitan zielono-biało-czerwonych.
Zwłaszcza w drugiej połowie gra podopiecznych Oresta Lenczyka mogła się podobać. Wtedy to piłkarze Śląska po szybkich kontratakach stworzyli sobie wiele sytuacji strzeleckich. - Taka była taktyka, aby jak najszybciej rozrzucić na boki na naszych szybkich skrzydłowych. Przede wszystkim w drugiej połowie bardzo dobrze nam to wychodziło i ogólnie jesteśmy zadowoleni ze swojej gry - skomentował były reprezentant Polski.
Mila w zespole Śląska to typowy "playmaker". Takie samo zadanie w drużynie Białej Gwiazdy ma Maor Melikson, który kreowany jest na gwiazdę polskiej ligi. - Maor Melikson to bardzo dobry zawodnik. Podoba mi się. Ma lekkość w poruszaniu się się z piłką, trzyma ją krótko przy nodze, widzi dużo. Naprawdę to wartościowy piłkarz - ocenił Izraelczyka kapitan WKS-u. Pochwalił on także pracę arbitrów w czwartkowym spotkaniu. - Wbrew pozorom, jak na polskie realia, to ten sędzia spotkanie prowadził naprawdę nieźle. Czasami się zdarzają, jak w poprzednim meczu z Koroną, troszeczkę bardziej kontrowersyjne rzeczy. Jesteśmy zadowoleni z pracy sędziego - podsumował blondwłosy pomocnik.