Ostatnie kilkanaście lat nie było dla poznańskiej lokomotywy udanych. Po sukcesach na początku lat 90 pozostały tylko wspomnienia. Kolejorz z roku na rok pogrążał się w coraz większych tarapatach finansowych i co jakiś czas jak bumerang powracało widmo wycofania się z rozgrywek. Zawsze jednak udało się związać koniec z końcem i jeden z najbardziej znanych w Polsce klubów wciąż występował w pierwszej lidze. Aż do sezonu 1999/2000, gdy po słabej postawie pożegnał się z najwyższą klasą rozgrywkową. Czasem jednak warto zrobić krok w tył, aby później zrobić dwa do przodu. Co prawda niewiele brakowało, a rok później lechici wylądowaliby w trzeciej lidze, ale trener Bogusław Baniak najpierw ocalił drużynę przed kolejną degradacją, aby sezon później wprowadzić ją z powrotem na pierwszoligowe salony.
Atmosfera wokół klubu uległa poprawie. Trybuny już od spadku wypełniały się po brzegi. Nie poradzono sobie jedynie z problemem, który ciągnął się za Lechem już od kilku lat. Kolejorz nadal był pogrążony w długach, a licencje na grę w pierwszej lidze dostawał warunkowo. Piłkarzy o znanych nazwiskach, którzy wzmocnili klub można policzyć na palcach jednej ręki. Błędy z przeszłości odbijały się czkawką cały czas, aż do 2006 roku gdy doszło do fuzji z Amiką. Wtedy poznaniacy pozbyli się długów i piłkarze mogli skupić się tylko i wyłącznie na grze, a nie na walce o wypłaty.
Lech miał się stać najpierw trzecią siłą w lidze, a w ostatnim sezonie walczyć nawet o mistrzostwo Polski. Boisko szybko zweryfikowało plany i okazało się, że poznaniacy musieli zadowolić się odpowiednio szóstym i czwartym miejscem w tabeli. Po fuzji każdy kibic liczył, że wreszcie zarząd dokona transferów na miarę oczekiwań. Mimo obietnic i wymienianych wielkich nazwisk, po zamykaniu kolejnych okienek transferowych, w Poznaniu dochodziło do sporego rozczarowania, a na zarząd sypała się fala krytyki.
Kolejorz sięgał zazwyczaj po graczy z zagranicy i w dodatku tanich lub darmowych. Co pół roku do Poznania masowo przyjeżdżali zawodnicy na testy, którzy szybko byli odsyłani do domu. Ci o uznanej marce albo nie wsiadali do odpowiedniego samolotu, albo w ostatniej chwili wybierali oferty innych klubów. Kilku piłkarzy okazało się co prawda wzmocnieniami, ale to i tak za mało, aby nasycić wymagających kibiców.
"Lech Poznań - transferowa trzecia liga" - transparent z takim napisem wywiesili fani podczas jednego meczu w minionym sezonie. Dali tym samym jasno do zrozumienia, że oczekują większych wzmocnień i walki o mistrzostwo Polski. Pod koniec zeszłego roku właściciel klubu, Jacek Rutkowski zapowiedział, że w roku 2008 wyda na nowych zawodników aż pięć milionów. Zimowe okienko transferowe dało wątpliwości czy ta kwota rzeczywiście zostanie zagospodarowana w deklarowany sposób. Wtedy Lecha zasilił jedynie Tomasz Bandrowski, który został wypożyczony z Energie Cottbus i wykupiony teraz. W międzyczasie do dumy Wielkopolski trafiło oczywiście kilku młodych zawodników, ale żaden z nich wielkiej kariery nie zrobił.
Teraz jednak zarząd wyciągnął wnioski z poprzednich okienek transferowych i wreszcie sięgnął po klasowych piłkarzy. Początek jednak tego nie zapowiadał, bowiem Lecha kolejno opuszczali zawodnicy, którzy stanowili o jego sile. Najpierw Marcin Zając, a później rewelacyjny dżoker Przemysław Pitry. Jak się okazało był to zwiastun wielkich transferów. Tym razem nie było masowego importu obcokrajowców, a sięgnięto po młodych zawodników z wielkimi umiejętnościami. Sławomir Peszko z Wisły Płock oraz Robert Lewandowski ze Znicza Pruszków razem zdobyli 37 bramek. Swoją dobrą dyspozycję strzelecką potwierdzają w sparingach. Były pomocnik Wisły może sprawić, że o Zającu już po kilku meczach ekstraklasy nikt nie będzie pamiętał. Ostoję defensywy oprócz Bartosza Bosackiego ma tworzyć Manuel Arboleda. Z kolei pozyskany bez wiedzy Franciszka Smudy bośniacki pomocnik Semir Stilić już za kilka miesięcy może oczarować cała ligę.
Porównanie transferów Lecha do trzeciej ligi musi zatem iść w odstawkę i jeśli na trybunach ma się pojawić jakiś transparent to powinien on brzmieć "Lech Poznań - transferowa ekstraklasa". Jeśli wszyscy zawodnicy zaaklimatyzują się w Kolejorzu to z pewnością mogą razem ze swoim nowym klubem osiągnąć wiele. Zarówno w lidze, jak i europejskich pucharach. - Temu miastu potrzebny jest sukces - mówił Sławomir Peszko po przyjściu do Lecha, a wysokie aspiracje ma również inny nowy nabytek, Robert Lewandowski. - Chcemy zająć jak najwyższe miejsce w tabeli i zajść jak najdalej w europejskich pucharach - stwierdził. Wszystko jednak zweryfikuje boisko i z dokładnymi ocenami oraz celami trzeba poczekać przynajmniej do pierwszych meczów ligowych i pucharowych.