Michał Piegza: Radość po asyście większa niż po golu?
Wojciech Grzyb: Tak mogą mówić środkowi pomocnicy, którzy w meczu szukają prostopadłych piłek. Tak było na przykład u Mirka Szymkowiaka, który się w tym lubował. Twierdził, że takie zagranie, jeśli kończyło się golem, dawało mu najwięcej satysfakcji. Cieszy asysta, ale nie to było najważniejsze. Chociaż przyznam po cichu, że liczyłem na to, że ze swojej strony uda mi się coś zdziałać. Wszak Cracovia jest takim zespołem jak Polonia Bytom, któremu strzelam gola lub asystuję. Teraz znowu się udało i myślę, że mimo nie najlepszej postawy po przerwie w Chorzowie jest pełnia szczęścia, bo wygraliśmy.
Ruch wiosną wywalczył już 17 punktów. To tyle samo ma tylko Wisła Kraków. Czujecie się rycerzami wiosny?
- W ŁKS nigdy nie grałem, a to oni zazwyczaj na takie miano zasługiwali. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem czy byłem kiedyś rycerzem wiosny. Byłem rycerzem jesieni, grając jeszcze w Odrze Wodzisław. Byliśmy wtedy bodajże na trzecim miejscu po jesieni. Wiosną było trochę gorzej. Nie mam nic przeciwko temu, aby teraz zostać rycerzem wiosny w Ruchu. Zresztą wszystko co najlepsze w mojej przygodzie z piłką spotyka mnie tutaj. Być może pod koniec maja będę mógł powiedzieć o sobie, jako o rycerzu wiosny.
Pierwsze minuty zapowiadały, że Ruch rozniesie Cracovię. Mieliście dużą przewagę na boisku. Goście nie potrafili wyjść z własnej połowy. Po przerwie było już gorzej.
- Początek meczu bardzo dobry w naszym wykonaniu, udokumentowany go ładnym gole. Potem im dalej w mecz, tym było trudniej. Kontrolowaliśmy nasze poczynania. Natomiast gol dla Cracovii mógł wszystko skomplikować, bo podejrzewam, że ciężko by nam się było podnieść. Na szczęście udało się wygrać. W myśl zasady, że zwycięzców się nie sądzi, a przynajmniej nie powinno, zostańmy przy tym, że trzy punkty zostają w Chorzowie.
W drugiej połowie role się odwróciły. To goście zaczęli atakować, a wy nie potrafiliście im zagrozić.
- Nie mieli nic do stracenia. Musieli atakować. Żaden zespół przegrywając 0:1 nie będzie się bronił. Chyba, że taki rezultat daje osiągnięcie założonego celu. Na pewno Pasy nawet punkt przyjęłyby z dużą radością. Nie udało im się to. Posiadali inicjatywę w drugiej odsłonie, ale my mieliśmy takie założenie, żeby dać im pograć i coś strzelić z kontry. W końcówce mieliśmy kilka szans, ale się nie udało.
Czego zabrakło wam w drugiej odsłonie?
- Trudno powiedzieć na gorąco. Nie potrafię określić dlaczego tak się działo. Czekaliśmy na skontrowanie Cracovii, ale długo na to nie mogliśmy się doczekać. Założenia były inne. Mieliśmy wcześniej zdobyć drugiego gola i uspokoić grę. Czasami tak jest, że nie wszystkie założenia udaje się zrealizować. Niektóre biorą w łeb i jest nerwówka. Tak było tym razem. W poprzednim sezonie właśnie tak wygrywaliśmy kilka meczów. Tak było na przykład w spotkaniu z Arką Gdynia, gdy w ostatnich minutach goście nie wykorzystali rzutu karnego. Jednak punkty dopisywaliśmy sobie. Tak więc wolę wygrać mecz po średniej grze, niż ładnie przegrać.
Po upływie regulaminowego czasu gry Michał Pulkowski mógł dwukrotnie pokonać Wojciecha Kaczmarka. Jego wejście ożywiło waszą grę w ataku.
- Skoro wyglądało, że rozruszał to pewnie tak było. Michał to bardzo nieobliczalny zawodnik. Wszedł żeby przetrzymać piłkę w środku pola i powalczyć, pomóc chłopakom z linii pomocy. Okazało się, że znalazł się w polu karnym i mógł strzelić dwie bramki. To by była niesamowita historia. Nie udało się, ale na szczęście to się na nas nie zemściło. Goście nie mieli już zbyt dużo czasu. Stałymi fragmentami gry nam nie zagrozili.
Ruch znowu zagrał jednym napastnikiem. I kolejny raz ten manewr okazał się skuteczny.
- Przyszedł taki moment, że graliśmy również dwójką z przodu. Wszedł Arek Piech i przez kilka minut grali razem z Maćkiem Jankowskim w ataku. Taktyka zdała egzamin w Kielcach. Było tylko 1:0, ale ważne były trzy punkty. Teraz było podobnie. To trener jest od systemu, on dobiera do niego ludzi. Ma w tej chwili kłopot bogactwa. Około 20 piłkarzy obecnie może grać, znaleźć się w osiemnastce. Jest to na pewno bardzo ważna rzecz. Niewykluczone, że w piątek coś w naszej taktyce się zmieni, ale to nie leży w mojej gestii.
Trzy punkty spowodowały, że w tabeli jesteście coraz wyżej. Teraz to już górna połówka. Jednak w ekstraklasie w obecnym sezonie jest ogromny ścisk.
- Szczególnie tak jest w środkowej strefie. Nie wiem ile drużyn tworzy środek tabeli, który tak naprawdę daje zespołom nadzieję na szansę walki gry o europejskie puchary. Zaliczamy się do tego grona, ale twardo stąpamy po ziemi. Już raz taki zimny prysznic nas spotkał w meczu z Polonią Bytom, gdzie głośno mówiliśmy o huraoptymistycznych założeniach i celach. Spokojnie czekamy na to, co przyniesie kolejny mecz. Oczywiście cieszymy się ze swojego dorobku, bo mamy na koncie wiosną tyle punktów, co w całej rundzie jesiennej.
Myślicie znowu o grze w europejskich pucharach?
- Będę ostrożny w takich dywagacjach. Wszyscy ciągną mnie za język, ale spokojnie. Oczywiście to byłaby świetna sprawa dla kibiców i całego klubu, gdyby to się znowu ziściło. Pozostało sześć kolejek, więc wiele się jeszcze może zdarzyć. Jeśli taka szansa się nadarzy, to zrobimy wszystko, żeby z niej skorzystać. Jednak drużyn zainteresowanych miejscem w pucharach jest wiele. Są one możniejsze od nas, ale na szczęście wszystko rozstrzygnie się na boisku.
Notował: Michał Piegza