O ile w spotkaniu z Arką Gdynia (0:3) Pasy potrafiły odpłacić się rywalowi równorzędną walką i determinacją, to w pojedynkach z Zagłębiem Lubin (2:2) i Ruchem Chorzów (0:1) nie można było tego o nich powiedzieć.
- Kiedyś któryś z dziennikarzy zauważył, że jeśli dogonimy rywali, to pojawi się stres. Odpowiedziałem, że najprawdopodobniej tak będzie i tak się stało. Teraz nawet zawodnicy z bardzo dużym doświadczeniem zachowują się zupełnie inaczej. Nie chcę zwalać całej winy na zawodników, ale żeby nie pokazać na boisku pełnego zaangażowania?! Trudno mi to zrozumieć - dziwi się Szatałow.
Opiekun Cracovii słynie ze swoich odpraw i skutecznego motywowania podopiecznych. Przy Kałuży 1 od kilku tygodni nie przynosi to jednak spodziewanego efektu: - Mobilizujemy się przed każdy meczem, więc dziwię się, że czasami tak to wygląda. To jest pierwsza sytuacja, w której mój zespół nie jest w pełni zaangażowany w grę. Wiem, że oni chcą, ale z jakiegoś powodu nie potrafią tego zaangażowania pokazać na boisku. To mnie dziwi najbardziej. Wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. Rozmawiałem o tym z kilkoma zawodnikami i mam nadzieję, że oni zmobilizują zespół w szatni. Staram się, żeby mobilizacja wyszła od samego zespołu, żeby zespół sam nakręcił się w szatni. Na pewno jest to największe wyzwanie. W Bytomiu wystarczyło pstryknąć i wszystko wybuchało. Niektórych piłkarzy nawet nie zapraszałem na zajęcia motywacyjne, bo tak byli zmotywowani...
W środę gracze Pasów wedle zaleceń Szatałowa spotkali się na długiej rozmowie we własnym gronie bez udziału członków sztabu szkoleniowego. Oczywiście żaden z nich nie chciał zdradzić przebiegu spotkania. - Atmosfera w zespole naprawdę jest dobra. Nie ma żadnych podziałów, nie ma sytuacji, że ktoś z kimś się bije. Nie ma tego. Nawet sam namawiam piłkarzy: pobijcie się w szatni! Mówię im: pobijcie się w szatni, wyjaśnijcie sobie wszystkie sprawy, bo tak dłużej nie może być - komentuje szkoleniowiec.
Spotkania rundy wiosennej nie wykreowały lidera drużyny. Mógł nim być Łukasz Nawotczyński, ale z powodu kontuzji wystąpił tylko w pierwszych czterech kolejkach i nie zagra już do końca rozgrywek. - Niestety nie mamy takiego piłkarza. W obronie jest cicho. W Chorzowie straciliśmy bramkę z meczu juniorów młodszych, chociaż pewnie juniorzy młodsi nie popełniają takich błędów. Trudno je eliminować z gry, bo w każdym meczu nasi obrońcy popełniają inne, szkolne błędy. Popatrzmy kogo my mamy w obroni? Struna - bez doświadczenia. Kosanović - bez doświadczenia. O Suarcie można powiedzieć to samo. Ale nie ma co narzekać - kończy trener Cracovii.