W pierwszym okresie Hubert Wołąkiewicz grał bardzo mało. Gdy już wybiegał na boisko to zazwyczaj łatał dziury na prawej obronie lub w środku pola. - Przypięto mi łatkę, że potrafię grać na każdej pozycji w defensywie i trener gdy miał możliwość to ze mnie korzystał. Wielokrotnie powtarzałem, że moją pozycją jest środek obrony i będę o nią walczył - mówi Wołąkiewicz.
Jego początkowe występy były poprawne, ale nie powalały na kolana. Ostatnie cztery mecze rozpoczął w wyjściowym składzie na swojej ulubionej pozycji. 26-letni zawodnik wykorzystał swoją szansę, którą dostał ponieważ Manuel Arboleda wykluczył się z finału Pucharu Polski otrzymując w głupi sposób kartkę. Trener Jose Maria Bakero wystawiał więc Wołąkiewicza, aby ten ogrywał się przed meczem z Legią Warszawa.
- Na początku powtarzałem, że przychodząc do Lecha będzie czekała mnie ciężka rywalizacja. Musiałem ciężko pracować na swoją szansę. Teraz ją dostaje, daje z siebie wszystko w każdym spotkaniu i mam nadzieję, że nie zawodzę trenera oraz kibiców - dodaje lechita.
Do jego postawy w ostatnich spotkaniach nie można mieć zastrzeżeń. Bardzo dobrze spisuje się na środku obrony i dlatego zagrał w meczu z Górnikiem Zabrze, choć do gry byli gotowi zarówno Manuel Arboleda, jak i Bartosz Bosacki. Ten drugi musiał jednak pogodzić się z rolą rezerwowego. Z postawy Wołąkiewicza zadowolony jest trener Kolejorza. - Wiedzieliśmy, że Hubert jest bardzo dobrym zawodnikiem i dlatego go sprowadziliśmy. Coraz bardziej przystosowuje się do klubu, drużyny i miasta. Hubert kiedy ma okazje udowadnia, że warto na niego stawiać - przyznaje Bakero.
Ostatnie tygodnie były więc dla Wołąkiewicza udane. Czy na dobre wygryzie ze składu Bosackiego lub Arboledę? Póki co były zawodnik Lechii Gdańsk chce jak najwięcej wyciągnąć z gry bardziej doświadczonych kolegów. - Jest od kogo się uczyć. Cieszę się, że trener daje mi szanse i można powiedzieć, że tą małą rywalizację wygrywam - zakończył Wołakiewicz.