Bytomianin w barwach Górnika chce pognębić Polonię

Urodził się w Bytomiu i w tym mieście stawiał pierwsze kroki w zawodowym futbolu. W piątek przyjedzie do swojego rodzinnego miasta w barwach Górnika, by pognębić Polonię i pozbawić bytomian złudzeń na utrzymanie w ekstraklasie. Adam Banaś, bo o nim mowa nie ma litości dla drużyny ze swojego miasta.

W szatni Górnika po szczęśliwym remisie z Legią Warszawa długo trwała feta. Zawodnicy zabrzańskiej drużyny szybko musieli jednak wrócić na ziemię. - Ochłonęliśmy już, choć to nie było łatwe, szczególnie po tej końcówce. Takiego meczu jeszcze chyba nie graliśmy u siebie, ale teraz czeka nas mecz z Polonią Bytom i skupiamy się tylko na tym pojedynku - zapewnia w rozmowie z naszym portalem Adam Banaś, kapitan drużyny z Roosevelta.

Dla lidera górniczej jedenastki piątkowe derby będą miały szczególne znaczenie. Jest on bowiem rodowitym bytomianinem, choć drużyny najbliższego rywala nie darzy szczególnym sentymentem. - Pochodzę z Bytomia, ale z Polonią nigdy nic wspólnego nie miałem, a w tym mieście tylko mieszkałem. Serce na pewno szybciej nie zabije, choć jestem przygotowany na przykre epitety z trybun w moim kierunku - przyznaje zawodnik beniaminka ekstraklasy.

Górnik wywożąc punkty z Olimpijskiej może pozbawić Polonię złudzeń, na utrzymanie w ekstraklasie. - Dwa lata temu my byliśmy w podobnej sytuacji. Wtedy akurat ten mecz wygraliśmy, ale przystępowaliśmy do meczu w podobnej sytuacji jak oni, bo kolejek do końca sezonu było coraz już mniej. Teraz scenariusz się odwrócił, ale nie mamy zamiaru niczego rywalowi ułatwiać - przekonuje 28-letni obrońca zabrzańskiej drużyny.

Niebiesko-czerwonym Banaś strzelił też niezwykłej urody bramkę. - Wiosną dwa lata temu strzeliłem Polonii bramkę z półobrotu - uśmiecha się popularny "Banan". - Wszyscy byli przekonani, że piłka wyjdzie w tej sytuacji na róg, ale ja jeszcze lewą nogą ją zagarnąłem i bramkarz nie wiedział jak się w tej sytuacji zachować. To była fajna bramka i fajne wspomnienie, ale kibice Polonii z pewnością też mi tego mi nie zapomną - kiwa głową defensor śląskiej drużyny.

W przypadku derbowych spotkań na Górnym Śląsku zawsze przewija się temat domniemanej śląskiej spółdzielni, jaką mają tworzyć kluby grające w ekstraklasie, wspierając się wzajemnie "punktowo" w newralgicznych momentach sezonu. Czy i tym razem w Bytomiu wydarzy się cud? - Nie ma żadnej śląskiej spółdzielni, tak samo jak nie było wtedy, kiedy my żegnaliśmy się z ekstraklasą. Wtedy też nikt nam nie pomógł, bo każdy walczy o swoje. My w tym sezonie mamy szanse powalczyć o wyższe cele i jedziemy do Bytomia, by zrobić kolejny krok w ich kierunku - zapowiada gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu: