Szymon Mierzyński: Doliczając do waszego dorobku trzy oczka za walkower z GKP, będziecie mieć ich na koncie już 42. Taka ilość na pewno wystarczy do utrzymania, a więc można stwierdzić, że na długo przed końcem sezonu cel został zrealizowany...
Paweł Iwanicki: Chyba można tak powiedzieć, chociaż liga jest niesamowicie wyrównana. Każdy może wygrać z każdym. Nie przypominam sobie wprawdzie, żeby przy takim kształcie rozgrywek 42 oczka nie wystarczyły do uniknięcia spadku, ale kto wie jak będzie w tym roku. Być może tworzy się nowa historia i teraz będzie inaczej.
Bądźmy poważni...
- Cokolwiek miałoby się wydarzyć, na pewno nie chcemy poprzestać na dorobku, który zgromadziliśmy do tej pory. Trzeba iść do przodu i spróbować zająć jak najwyższe miejsce.
Przed wami mecz z Podbeskidziem, które przy poprzedniej swojej wizycie w Poznaniu zremisowało z Lechem, prezentując bardzo solidny futbol. Czy w niedzielnym spotkaniu bielszczanie mogą wam postawić równie trudne warunki?
- Ciężko przewidzieć. W Pucharze Polski Górale wypadli nieźle, ale w lidze nie idzie im tak dobrze. Ostatnio zaliczyli słabe zawody zarówno w Ząbkach, jak i u siebie z Piastem. Uważam, że jest to zespół do pokonania. Z Kolejorzem zaprezentował się wprawdzie świetnie, lecz wówczas wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. W tego typu spotkaniach każdy chce się pokazać. Trzeba przyznać, że ta przygoda Podbeskidziu się udała. Awans do finału Pucharu Polski był blisko, a wcześniej Górale wyeliminowali choćby Wisłę Kraków. Nie ma wątpliwości, że naszych najbliższych rywali stać na bardzo wiele, ale nie boimy się ich. Nie mamy zresztą do tego powodu, bo wygrywamy ostatnio bardzo często. Zresztą jeśli wziąć pod uwagę tylko rundę wiosenną, to jesteśmy wyżej od Podbeskidzia.
Jesienią trapiły was ogromne problemy. Wyniki bywały kiepskie nawet w tych spotkaniach, w których prezentowaliście się nie najgorzej. Teraz jest dokładnie odwrotnie. Potraficie wygrywać także te mecze, w których gra jest co najwyżej przeciętna. Przykładem jest choćby ostatnia wyprawa do Łęcznej...
- Mówi się, że szczęście sprzyja lepszym. Jeśli chodzi o spotkanie z Bogdanką, to z pewnością gospodarze wypadli korzystniej. Najważniejsze jednak, że punkty pojechały do Poznania. Zagraliśmy tam dość defensywnie, bo wiedzieliśmy, że rywale mają silne skrzydła. Ta taktyka się sprawdziła i po kontrze zdobyliśmy decydującego gola. Przeciwnicy mieli wprawdzie rzut karny, ale Andrzej Bledzewski spisał się świetnie i obronił.
Jak zatem trzeba zagrać z Podbeskidziem? Także defensywnie?
- Myślę, że nie. Grając u siebie, musimy zaprezentować się tak jak przeciwko Sandecji czy Piastowi. Na pewno zaatakujemy. Być może gdy uda nam się zdobyć bramkę, to będziemy nieco ostrożniejsi. Czasem trzeba się trochę wycofać, żeby nie stracić zbyt dużo sił.
Waszym ogromnym atutem w niedzielę będzie luz w grze. To goście przystąpią do tego pojedynku z nożem na gardle i świadomością, że mogą zostać dogonieni przez Flotę...
- W przeszłości rzadko mieliśmy ten komfort. Górale wiedzą, że Flota depcze im po piętach. Myślę, że ekipa ze Świnoujścia zrobi wszystko, by wygrać swój mecz z Kolejarzem, dlatego Podbeskidzie musi mieć się na baczności.
Wasza wygrana mogłaby doprowadzić nawet do tego, że bielszczanie nie awansują do ekstraklasy...
- Jeszcze niedawno wszyscy byli przekonani, że Górale bez problemu zrealizują swój cel. Przyszły jednak wpadki i sytuacja się zmieniła.
Czy pokusa pokrzyżowania szyków rywalowi jest dodatkowym czynnikiem motywującym?
- Terminarz jest taki, że teraz bielszczan czeka mecz z nami. Zapewniam, że to nie będzie dla nich łatwe zadanie. Całkiem możliwe, że już po najbliższej kolejce Flota ich dogoni.