Marcin Radzewicz: Nie mieliśmy nic do stracenia

Po porażce z Górnikiem szanse Polonii Bytom na utrzymanie w ekstraklasie są już tylko iluzoryczne. Śląska drużyna ma przed sobą arcytrudną końcówkę sezonu, zachowując ledwie punkt przewagi nad drużynami ze strefy spadkowej.

Polonia w meczu z Górnikiem pokazała się ze zdecydowanie lepszej strony niż w ostatnim pojedynku z Cracovią. Bytomska drużyna stworzyła sobie w przeciągu spotkania kilka świetnych okazji, których nie zdołała wykorzystać. - Ciężko wygrać mecz, kiedy marnuje się takie sytuacje, jakie mamy. Mieliśmy swoje okazje w pierwszej połowie, w drugiej zmarnowaliśmy trzy czy cztery stuprocentowe sytuacje, które mogły dać nam w tym meczu trzy punkty. To marne pocieszenie, bo nie udało nam się w tym meczu zdobyć nawet punktu, ale cóż, taka jest piłka - bezradnie rozkłada ręce Marcin Radzewicz.

Po wyrównanej pierwszej połowie w drugiej części gry Polonia zdominowała Górnika, lecz to zabrzanie strzelili bramkę. Bytomianie zdołali odpowiedzieć na dziesięć minut przed upływem regulaminowego czasu gry trafieniem Mateusza Żytko z rzutu karnego. - Punkt w tym meczu nas nie zadowalał i po wyrównaniu stanu meczu chcieliśmy iść za ciosem i powalczyć o trzy oczka. Rzuciliśmy wszystkie siły do przodu, bo nie mieliśmy nic do stracenia. Górnik nas w końcówce skontrował i strzelił zwycięską bramkę. Gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę na pewno ten mecz potoczyłby się inaczej - przekonuje skrzydłowy drużyny z Olimpijskiej.

Oba zespoły mecz kończyły w osłabieniu. Najpierw z boiska wyleciał Michał Pazdan, a w doliczonym czasie gry drugą żółtą kartkę zobaczył Peter Hricko. - Grając w przewadze jednego zawodnika siedliśmy na Górnika i rywal długo nie wychodził z własnej połowy. Dopiero w samej końcówce dwa razy daliśmy się skontrować, ale wynikało to z tego, że opadliśmy z sił. Szkoda straconych punktów, bo zwycięstwo było w tym meczu w naszym zasięgu. Nie składamy broni i będziemy o utrzymanie walczyć do samego końca - zapewnia pomocnik bytomskiej jedenastki.

Komentarze (0)