Do grona zdobywców twierdzy Uznam dołączyli w sobotnie popołudnie piłkarze Kolejarza Stróże. Walczący o utrzymanie stróżanie wywalczyli niespodziewany komplet punktów po bramce Bartłomieja Sochy i kolejny raz potwierdzili niemoc Floty w pojedynkach z drużynami dołu tabeli. Dzięki zwycięstwu podopieczni Janusza Kubota wydostali się ze strefy spadkowej, a wyspiarze coraz ciszej pukają do bram ekstraklasy. - Jak to się robi w Świnoujściu, że najpierw wygrywa tutaj Dolcan, a później my? Nie potrzeba specjalnej recepty na sukces. Niezbędna jest po prostu motywacja, wzajemne wsparcie i walka od pierwszej do ostatniej minuty - tłumaczył po ostatnim gwizdku były defensor Floty, a obecnie Kolejarza - Marcin Staniek.
- Trzeba przyznać, że mecz nam się ułożył. Przede wszystkim założyliśmy sobie, aby nie stracić bramki przez początkowe 20-25 minut. Zrealizowaliśmy ten plan, a na dodatek ustrzeliliśmy gola w przodzie. Przez cały mecz graliśmy bardzo dobrze, z kolei gospodarze przeciętnie - ocenił Staniek. - Musimy teraz wykonać kolejny krok w kierunku utrzymania, czyli pokonać Pogoń Szczecin.
Marcin Staniek (walczy o piłkę) przypomniał się kibicom Floty
Marcin Staniek przyniósł się do Kolejarza właśnie ze Świnoujścia. We Flocie spędził rok, rozegrał w jej barwach niecałe 600 minut. Na początku swojej przygody wdarł się do jedenastki Petra Nemca, ale następnie zmagał się z kontuzją i został ostatecznie zesłany do rezerw klubu. Wyspiarską drużynę opuszczał już nieco zapomniany przez kibiców. - Treningi we Flocie pomogły mi skutecznie przypilnować Charlesa Nwaogu. Znam dobrze jego profil. Wiem, jak silny jest fizycznie - przypomniał obrońca. - Zwycięstwo z Flotą cieszy szczególnie, choć nie chciałem niczego udowadniać ani trenerowi Nemcowi, ani nikomu w Świnoujściu. Nastawiłem się na mecz z Flotą bez podtekstów, ponieważ gram i trenuję dla siebie. Przydarzyła mi się tutaj kontuzja kolana, później musiałem przejść operację. To nie pozwoliło mi w pełni rozwinąć skrzydeł w barwach wyspiarzy - dodał nasz rozmówca.