Przez wiele lat drogi Adama Nawałki i Oresta Lenczyka wielokrotnie się krzyżowały. Najpierw, kiedy "Nestor" prowadził Białą Gwiazdę, podporą drugiej linii której był aktualny trener beniaminka ekstraklasy. Razem w sezonie 1977/78 sięgnęli z Białą Gwiazdą po tytuł mistrza Polski. - Bardzo sobie chwalę współpracę z trenerem Lenczykiem. Będąc zawodnikiem wiele z treningów pod jego okiem wyniosłem - przyznaje Nawałka.
Drogi obu trenerów się rozeszły, kiedy Nawałka zdecydował się wyjechać do USA, gdzie zakończył piłkarską karierę i został szkoleniowcem. Kilkanaście lat później znów na swojej drodze zawodowej trafił na Lenczyka. Tym razem 53-letniemu dziś trenerowi przyszło przejąć będącą w dołku krakowską drużynę po swoim mentorze, ale nie zdołał poprowadzić jej ku większym sukcesom.
Przez kolejne lata obaj szkoleniowcy regularnie stawali naprzeciwko siebie w meczach o ligowe punkty. Za każdym razem ciężko było wskazać zdecydowanego faworyta, bo dwie trenerskie osobistości często robiły wszystko, by przechytrzyć rywala. Nie inaczej zresztą było w tym sezonie.
W rundzie jesiennej przy Oporowskiej Śląsk rozbił Górnika 4:0 i była to bodajże najbardziej dotkliwa porażka zespołu Nawałki z drużyną prowadzoną przez Lenczyka. Ambitny szkoleniowiec śląskiej drużyny nie złożył jednak broni i w rundzie rewanżowej zdołał przechytrzyć najbardziej doświadczonego szkoleniowca polskiej ekstraklasy. Piątkowe zawody przy Roosevelta z tarczą zakończył bowiem Górnik, triumfując nad Śląskiem 3:1.
69-letni trener przyjął porażkę ze spokojem, rozsądnie analizując przebieg spotkania. - Takiego meczu drużyna prowadzona przeze mnie jeszcze nigdy nie grała. Moi zawodnicy ułatwiali przeciwnikowi zadanie, bo nie zrobili nic, by ten mecz wygrać. Inna sprawa, że kiedy strzela się dwie bramki samobójcze, to wiem z doświadczenia, że siadają nie tylko nogi, ale i głowa - kiwa głową trener Śląska.
- Mam szacunek do trenera Lenczyka, bo jest szkoleniowcem, który stale potrafi zaskakiwać i jego drużyny grają ładny dla oka i skuteczny futbol. Nie jest on jednak moim mistrzem, bo każdy trener samemu kształtuje swój warsztat. Jestem pełen uznania dla tego, jak gra Śląsk, ale skupiliśmy się w tym meczu przede wszystkim na sobie i udało nam się rozegrać go według własnych reguł - cieszy się opiekun drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.