Legia rozstrzelała Arkę - relacja z meczu Arka Gdynia - Legia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wielkie strzelanie urządzili sobie piłkarze Arki Gdynia i Legii Warszawa. W meczu 29. kolejki Wojskowi wygrali w Gdyni 5:2. Podopieczni Macieja Skorży nie rezygnują więc z walki o wicemistrzostwo kraju. Arka jest coraz bliżej spadku. Gospodarze mecz kończyli w ósemkę!

W tym artykule dowiesz się o:

To było niesamowite spotkanie. Padło w nich aż siedem bramek, a gospodarze kończyli mecz w ósemkę. W dodatku sympatycy gdyńskiego zespołu zaczęli kłócić się między sobą na trybunach - niektórzy chcieli prowadzić doping, a inni, w ramach ogólnopolskiego protestu, byli temu przeciwni.

W Gdyni spotkały się zespoły, które na wiosnę nie odniosły jeszcze zwycięstwa na wyjeździe, a z drużyn ekstraklasy na obcych stadionach w rundzie rewanżowej trzech punktów nie zdołał jeszcze wywalczyć GKS Bełchatów.

Przed tą konfrontacją wyjazdowy bilans Legii to trzy remisy i tyleż porażek. Arka, która jako jedyny zespół nie potrafił w całym sezonie wygrać poza własnym stadionie, legitymuje się takim samym dorobkiem.

W porównaniu do ostatniego wygranego 2:1 spotkania z Polonią Bytom trener gospodarzy Frantisek Straka nie dokonał żadnej roszady w składzie. Z kolei szkoleniowiec stołecznej drużyny Maciej Skorża po pokonaniu 2:0 Wisły Kraków zmienił trzech zawodników. Jeden z nich, Jakub Wawrzyniak musiał pauzować za żółte kartki.

Legia to dla Arki wyjątkowo niewygodny rywal. Z 24 ligowych spotkań, które notabene odbyły się tylko w ekstraklasie, gdynianie wygrali zaledwie jedno, a poza tym siedem z nich zakończyło się remisem, a aż 16. wygraną "wojskowych". Bramki 40:14 dla warszawiaków. Jedyne zwycięstwo żółto-niebiescy odnieśli we wrześniu 1978 roku, kiedy pokonali u siebie Legię 3:0.

Początek meczu - całe spotkanie toczone było przy akompaniamencie wuwuzeli - był wyjątkowo niemrawy. Gra toczyła się głównie w środku pola. Oba zespoły nie kwapiły się do bardziej zdecydowanych ataków, czyhając raczej na potknięcie rywala. Pierwszy celny strzał został oddany dopiero w 28 minucie, ale akurat on zapewnił prowadzenie gościom. W tej sytuacji fatalnie zachowała się jednak defensywa Arki, która miała kilka sposobności, aby zapobiec utracie tego gola.

Alejandro Ariel Cabral idealnie zagrał ze środka na lewą stronę do Miroslava Radovicia, Serb zacentrował w pole karne, a nadbiegający Manu umieścił z bliska piłkę w siatce.

Po strzeleniu bramki zaczęła się zaznaczać przewaga stołecznego zespołu. Co prawda niewiele brakowało, aby w 40. minucie do remisu doprowadził Ante Rozić - po rzucie rożnym egzekwowanym przez Miroslava Bożoka chorwacki stoper trafił w Wojciecha Skabę, ale końcówka pierwszej połowy zdecydowanie należała do Legii.

W 42. minucie po centrze z lewej strony Janusza Gola Marcelo Moretto obronił najpierw intuicyjnie strzał głową Radovicia, a dobitkę Michała Kucharczyka zablokował wślizgiem Maciej Szmatiuk. Później gdynianie nie mieli już tyle szczęścia.

W 44. minucie Mateusz Siebert za faul na Kucharczyku otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Po wrzutce z rzutu wolnego Tomasza Kiełbowicza Denis Glavina tak niefortunnie odbił piłkę, że ta spadła idealnie pod nogi pozostawionego bez opieki w polu karnym Radovicia, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce.

Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy legioniści byli bliscy podwyższenia prowadzenia. Po stracie Emila Nolla Moretto w ostatniej chwili ubiegł Kucharczyka, do którego zagrywał Radović. Kolejna akcja tego duetu zakończyła się już powodzeniem. W 49. minucie prostopadłym podaniem do Radovicia zainicjował ją Ivica Vrdoljak, Serb idealnie odegrał do Kucharczyka, który dopełnił formalności i umieścił piłkę w pustej bramce.

W 60. minucie padła czwarta, zdecydowanie najładniejsza bramka spotkania. Tym razem z prawej strony dośrodkował Manu, a Kucharczyk pięknym uderzeniem z woleja z 11. metrów pokonał Moretto.

Kiedy wydawało się, że kolejne gole dla gości są kwestią czasu, Legia sama straciła dwie bramki. W 67. i 69. minucie zdobył je kapitan i stoper Arki Maciej Szmatiuk.

Od 82. minuty gospodarze grali nawet w "8". Gdynianie wyczerpali już limit zmian, a boisko musieli opuścić na noszach z powodu kontuzji Paweł Zawistowski i Rozić, którzy zderzyli się głowami. Chorwat ma rozciętą głowę, a Zawistowski rozbity nos.

Osłabienie rywali wykorzystał w 85. minucie Ariel Borysiuk, który ustalił wynik spotkania. Niewiele jednak brakowało, aby w końcówce Tadas Labukas zdobył jeszcze jedną bramkę dla Arki - piłkę w ostatniej chwili tuż przed linią bramkową złapał Skaba.

Arka Gdynia - Legia Warszawa 2:5 (0:2)

0:1 - Manu 28'

0:2 - Radović 45'

0:3 - Kucharczyk 49'

0:4 - Kucharczyk 61'

1:4 - Szmatiuk 68'

2:4 - Szmatiuk 69'

2:5 - Kucharczyk 85'

Składy:

Arka: Moretto - Wilczyński (53' Zawistowski), Szmatiuk, Rozić, Noll, Glavina (65' Budziński), Siebert, Bożok, Labukas, Siemaszko (46' Czoska), Ivanovski.

Legia: Skaba - Kiełbowicz, Komorowski, Choto, Rzeźniczak, Gol (66' Wolski), Vrdoljak (55' Borysiuk), Cabral, Radović, Manu (90' Szałachowski), Kucharczyk.

Żółte kartki: Siebert, Moretto (Arka) oraz Vrdoljak (Legia).

Czerwona kartka: Siebert /44/ (Arka) za drugą żółtą.

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).

Powiedzieli po meczu:

Maciej Skorża (trener Legii Warszawa): Od samego początku chcieliśmy grać wysokim pressingiem, ale to nam się nie udawało. Gospodarze naprawdę okazali się bardzo wymagającym rywalem. Pomimo naszego prowadzenia 2:0, pierwsza połowa była wyrównana. Kluczowym momentem okazało się świetne podanie Cabrala za plecy obrońców Arki do Radovica, po zagraniu którego Manu dopełnił formalności. Obawialiśmy się kontr rywali, ale druga bramka wprowadziła spokój w nasze szeregi. Po przerwie graliśmy dobrze i strzeliliśmy dwa kolejne gole. Byłbym zadowolony z przebiegu tego spotkania,

gdyby nie chwila dekoncentracji, która, kiedy graliśmy w przewadze, nie powinna nam się przytrafić. Przez nią straciliśmy dwa gole, do czego absolutnie nie wolno było dopuścić.

Frantisek Straka (trener Arki Gdynia): Jestem bardzo rozczarowany tym wynikiem. Fatalnie zagraliśmy w obronie, chociaż początek meczu nie zapowiadał, że popełnimy tyle prostych błędów w defensywie. Przy stanie 1:0 dla Legii mieliśmy szansę na doprowadzenie do remisu, ale jej nie wykorzystaliśmy. Drugą bramkę dostaliśmy tuż przed przerwą i po takich ciosach trudno było nam się podnieść. Kluczowe znaczenie miała też czerwona kartka dla Sieberta. Sam nie mogłem uwierzyć w to, co się wtedy stało. Mateusz popełnił wielki błąd i zachował się bardzo nieodpowiedzialnie, bo to nie była groźna sytuacja. Jutro o 10. rano mamy trening. Wtedy będę wiedział, jak wygląda sytuacja z kontuzjowanymi zawodnikami. Nie mamy wyjścia. Po tej porażce jeszcze raz musimy się podnieść.

Źródło artykułu: