Wściekły Mila i stadionowe absurdy

Koniec sezonu dla Sebastiana Mili. Piłkarz Śląska z powodu czwartej żółtej kartki nie zagra w meczu z Arką. Punkt w pojedynku z drużyną z Gdyni da zespołowi Oresta Lenczyka prawo gry w europejskich pucharach.

Kilka minut świętowali ze swoimi kibicami piłkarze Śląska Wrocław wygraną przy Cichej. Na chorzowskim stadionie obecni byli fani z Oporowskiej, którzy zasiedli na jednym sektorze, tuż obok fanów Ruchu. W 80. minucie kibice obu drużyn zaczęli dopingować swoje drużyny. Widać fani w "biedzie" potrafią się dogadać i obok siebie obserwować mecz.

Nie obyło się w Chorzowie jednak bez absurdów. Jeden z kibiców za stanie na schodach w niedzielnym meczu z Polonią ma otrzymać zakaz stadionowy. Przed i w trakcie pojedynku ze Śląskiem stewardzi konsekwentnie odsuwali fanów Ruchu ze strefy ewakuacyjnej, zwanej potocznie... schodami. Dodajmy, że na trybunie głównej szerokość stopni wynosi ok. 4 metry. Działania służb porządkowych momentami wyglądały po prostu śmiesznie. - Takie są wymogi - tłumaczyli krótko stewardzi, zgadzając się z absurdalnością sytuacji.

Do śmiechu nie było natomiast Sebastianowi Mili, który w 79. minucie meczu otrzymał żółtą kartkę i w meczu z Arką nie zagra, ponieważ było to jego czwarte upomnienie w sezonie. Kapitan Śląska po spotkaniu był zły na Huberta Siejewicza za pokazanie mu "żółtka". Mila wdał się w przepychankę z jednym z graczy Ruchu i pojedynek decydujący o wicemistrzostwie Śląska obejrzy z trybun stadionu przy Oporowskiej.

Komentarze (0)