Czesław Michniewicz: Ta porażka kładzie się cieniem na udaną rundę wiosenną

Widzew Łódź do ostatniej kolejki zachowywał matematyczne szanse na awans do europejskich pucharów. Żeby sobie pomóc beniaminek musiał wywieźć z Zabrza komplet punktów. Zamiast punktów łodzianie odebrali od Górnika srogą lekcję pokory. Śląska drużyna triumfowała bowiem aż 4:0 (1:0).

Przed meczem z Górnikiem zawodnicy Widzewa Łódź nie szczędzili słów w prasowych komentarzach na temat swojego występu w europejskich pucharach. Podopieczni Czesława Michniewicza mieli ku temu silne podstawy, bo trzy ostatnie mecze zakończyli z tarczą i mieli ochotę przerwać trwającą od ośmiu miesięcy passę Górnika bez porażki przy Roosevelta.

Na Śląsku otrzymali jednak srogą lekcję pokory, samemu pokazując drużyna mająca pucharowe aspiracje grać nie powinna. - Mieliśmy szansę na włączenie się do walki o Ligę Europejską, ale nam ta sztuka się nie udała. Dlaczego? Myślę, że zabrakło nam wszystkich piłkarskich elementów, które wychodziły nam w poprzednich spotkaniach. Dlatego przegraliśmy, a porażka jest bardzo wysoka, bo Górnik był zdecydowanie lepszy - przyznaje trener łódzkiej drużyny.

- Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudny mecz. Górnik od początku sezonu utrzymywał się w górnej połówce tabeli i nie musiał bać się o utrzymanie w lidze. Szczególnie dobrze ta drużyna spisywała się w tym sezonie na własnym stadionie i w meczu z nami potwierdziła, że w Zabrzu wygrać mogą tylko nieliczni - dowodzi opiekun beniaminka ekstraklasy.

Michniewicz ze swojej pracy z drużyną z Alei Piłsudskiego mógł być jednak zadowolony. Przejmował zespół plasujący się tuż nad strefą spadkową, a sezon mógł zakończyć w czubie tabeli. Porażka w Zabrzu sprawiła jednak, że Widzew musiał zadowolić się ledwie dziewiątą lokatą na finiszu rozgrywek. - Ta porażka kładzie się cieniem na całkiem udanej rundzie mojego zespołu. Taki jest sport i trzeba to przełknąć. Sezon się skończył i przed nami kolejne wyzwania. Mecz z Górnikiem pokazał, że na mowę o pucharach w kontekście gry mojej drużyny jest troszeczkę za wcześnie - uważa szkoleniowiec Widzewa.

Łódzcy dziennikarze wyraźnie nie umieli pogodzić się ze zmarnowaną szansą na grę w Lidze Europejskiej. Dolali oliwy do ognia pytając szkoleniowca o to, czy nie wstydzi się postawy swojej drużyny w meczu z Górnikiem. Michniewicz wybrnął z opresji z klasą. - Wstyd to jest mi, że stać dziennikarzy z Łodzi na zadawanie takich pytań, kiedy zdobyliśmy na wiosnę 25 punktów i jesteśmy pod tym względem drużyną z czołówki. Uważam pytanie za nie na miejscu i chciałbym, żebyśmy przeszli na wyższy poziom dyskusji o piłce nożnej - ripostuje trener łodzian.

Umowa wiążąca 41-letniego trenera z łódzkim klubem wygasa z końcem tego sezonu. Obie strony są jednak bliskie parafowania umowy na kolejne rozgrywki. - Mam nadzieję, że porażka w Zabrzu nie przekreśla na to szans - mówi pół żartem, pół serio Michniewicz. - Osiągnęliśmy porozumienie z działaczami i myślę, że w przeciągu kilku najbliższych dni powinniśmy podpisać nową umowę - zapewnia.

Komentarze (0)