Prezes Górnika własnym majątkiem żyrował kredyt dla klubu

Niezwykle gorące były ostatnie tygodnie przy Roosevelta. Po zakończeniu zmagań ligowych Górnik stanął do walki o licencję na grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie. Zgodę śląski klub ostatecznie otrzymał, ale została ona podparta nadzorem finansowym i infrastrukturalnym. To sprawiło, że w Zabrzu karuzela rozkręciła się na nowo.

Po ostatnich zawirowaniach wokół Górnika wydaje się, że w Zabrzu nastanie kilka spokojniejszych dni. Z klubem pożegnali się co prawda Grzegorz Bonin, Robert Jeż i Daniel Sikorski, którzy podpisali umowy z Polonią Warszawa, a w najbliższych dniach za porozumieniem stron ma zostać rozwiązany kontrakt Tomasza Zahorskiego, ale dzięki temu klub otrzymał cenną finansową kroplówkę.

Ta Górnikowi była potrzebna tym bardziej, że klub licencję na grę w ekstraklasie otrzymał warunkowo, z nadzorem finansowym i infrastrukturalnym. Transfery sprawiły, że do kasy klubu wpłynęło ok. 5 mln złotych, a koszta utrzymania kadry pierwszego zespołu znacznie spadły. Mogą być one jeszcze niższe, bo klub szykuje się do rozwiązania umów z Adamem Stachowiakiem i Mariuszem Jopem.

Dzięki ostatnim wpływom Górnik zdołał uregulować część zaległości kontraktowych wobec zawodników i sztabu szkoleniowego. - Zrealizowaliśmy przelewy za dwa miesiące - wyjaśnia Tomasz Młynarczyk, prezes zabrzańskiego klubu. Tym samym na konta zawodników wpłynęła kasa za marzec i kwiecień. Zgodnie z ugodami podpisanymi z zawodnikami przez klub wszelkie zaległości mają zostać wyrównane do sierpnia. Wtedy też nastąpi pierwsza kontrola finansów klubu przez PZPN.

Jak donoszą źródła bliskie klubowi z Roosevelta, Górnik licencji by nie dostał, gdyby nie determinacja prezesa Młynarczyka. Szef śląskiego klubu własnym majątkiem żyrował pożyczkę, jaką klub w ostatnich miesiącach zaciągnął. Do klubowej kasy z tego tytułu wpłynęła kwota 2 mln złotych, przeznaczona w większości na spłatę zaległości płacowych.

W najbliższych dniach próżno spodziewać się kolejnych spektakularnych ruchów transferowych zabrzańskiego klubu. Te są raczej melodią najbliższych tygodni. Dziś można powiedzieć, że w Górniku najpewniej zagra Daniel Gołębiewski, który do Zabrza trafi na zasadzie wypożyczenia z drużyny Czarnych Koszul. Ponadto stołeczny klub oferował zabrzanom Dariusza Pietrasiaka, Patryka Rachwała i Janusza Gancarczyka. Wszyscy oni mieliby trafić na Śląsk na zasadzie transferów definitywnych. Włodarze Górnika tę propozycję jednak odrzucili.

Klub zamierza otwierać się na zawodników młodych. Z wypożyczenia do Radzionkowa wrócą Łukasz Skorupski i Kamil Szymura. Podobną drogą podążyć mają Mateusz Mak, Miłosz Przybecki i Michał Mak. Co do Przybeckiego, wszystko wydaje się być przesądzone. O braci Mak zabrzanie powalczą z Legią i Ruchem Chorzów. - Są to perspektywiczni i utalentowani piłkarze. Obserwowali ich nasi trenerzy i skauci, wydając pozytywną opinię. Jedynym pytaniem na dziś jest nie to, czy jesteśmy nimi zainteresowani, lecz czy są oni gotowi na to, by już teraz grać w ekstraklasie - przekonuje Krzysztof Maj, dyrektor wykonawczy zabrzańskiego klubu.

Komentarze (0)