Michał Piegza: Klub kupię, sprzedam, zamienię

Kilkanaście lat temu opinię publiczną bulwersował handel miejscami w ekstraklasie. W taki sposób do najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 1995/1996 awansował zespół Lechii Gdańsk, który po fuzji z Olimpią Poznań nosiła nazwę Lechia/Olimpia Gdańsk. Z kolei GKS Tychy przejął miejsce Sokoła Pniewy i występował pod szyldem Sokół Tychy.

Działacze związkowi w tamtych latach zadziałali szybko i tak zmienili przepisy, że możliwość sprzedawania/kupowania miejsca w lidze stała się niemożliwa. Jednak Polak potrafi i po latach okazało się, że proceder można powtórzyć.

Pierwszy był Antoni Ptak, który przeniósł Piotrcovię do Szczecina i niemal spowodował, że tamtejsza Pogoń przestałaby istnieć. Na szczęście zapobiegliwi byli miejscowi kibice, którzy założyli Nową Pogoń i aktualnie cieszą się z awansu do nowej trzeciej ligi.

W międzyczasie poznaliśmy nowy proceder, gdzie niektóre kluby chcąc się pozbyć długów w "białych rękawiczkach", zgłaszały swoją upadłość, a następnie od zera (finansowego) rozpoczynały grę w tej samej klasie rozgrywkowej! PZPN po protestach byłych piłkarzy, trenerów oraz pracowników klubów zabronił takich działań twierdząc, że klub zaczynający wszystko od początku musi grać w najniższej lidze. Pierwszą "ofiarą" zmiany przepisów był GKS Katowice, który jednak dzięki dobrej woli związkowych włodarzy mógł zacząć grę w lidze czwartej.

Wydawało się, że w naszym kraju już nic się nie da wymyślić, ale jednak Polak potrafi. Latem 2006 roku grający w ekstraklasie Lech Poznań połączył się (czytaj: zajął miejsce w ekstraklasie) z Amiką Wronki. Teoretycznie klub z Wronek zmienił nazwę, stadion, barwy, itd... Praktycznie stojący na krawędzi bankructwa Lech z mocnym sponsorem mógł zaczynać wszystko od początku, ale w ekstraklasie. Opinii publicznej sprawa połączenia klubów nie zbulwersowała, wszak obydwa zespoły grały w najwyższej lidze i poznański klub w opinii kibiców nie kupił miejsca w lidze. Dzięki połączeniu wielkopolskich drużyn polska liga zyskała silny zespół, który wspierany jest przez aktualnie najliczniejszą publiczność w kraju.

Minęły dwa lata i mamy "megakwiatek" polskiego futbolu, a właściwie chwast. Otóż właściciel Groclinu Dyskobolii Zbigniew Drzymała postanowił zwinąć interes i swój "piłkarski wóz" pozostawić w innym mieście. Początkowo miał to być Wrocław, później Szczecin, a ostatecznie grodziszczanie zagrają w stolicy. Miejsce w ekstraklasie klub z ulicy Konwiktorskiej kupił sobie za kilka (kilkanaście milionów)! Szczyt patologii? Moim zdaniem jeszcze nie. Wszak Polaka stać na więcej, dużo więcej.

Jakby tego był mało to mający grać w nowej trzeciej lidze Bałtyk Gdynia chce odkupić od Polonii Warszawa miejsce w... pierwszej lidze! Gdyby transakcja doszła do skutku to okaże się, że klub ze stolicy ekstraklasę kupił zaledwie za kilka milionów.

Pytam się, gdzie honor działaczy klubu z Konwiktorskiej? Co czują kibice tego klubu, który przez ostatnie dwa lata nie potrafił wywalczyć sobie awansu do ekstraklasy, a ostatecznie postanowił sobie takowy kupić? Co na to działacze PZPN z wielkim fanem... Czarnych Koszul Michałem Listkiewiczem? Co na to wszystko Minister Sportu Mirosław Drzewiecki? Odpowiedź jest krótka: nic, totalny brak odzewu. Działacze w dalszym ciągu toczą swoje gry i gierki, a zwykły kibic jest zmuszony na to patrzeć i czekać kiedy to wszystko runie. Bo faktu, że runie to można być tego pewnym.

Jestem pełen podziwu dla kibiców Śląska Wrocław i Pogoni Szczecin, którzy nie zgodzili się na fuzję z Groclinem. To pozwala mieć nadzieję, że jeszcze w naszym kraju będzie normalnie.

Dla wielu kibiców w Polsce nowopowstający twór długo w świadomości będzie istniał jako Groclin Warszawa. Jak się skończy sztuczne połączenie drużyny pierwszoligowej z drugoligową czas pokaże. Patrząc na historię Lechii/Olimpii Gdańsk oraz Sokoła Tychy trudno być jednak optymistą.

Działacze związkowi powinni jak najszybciej zmienić przepisy ustalając jednoznacznie, że przy zmianie lokalizacji klubu, nowy zespół gra w tej klasie rozgrywkowej, w której występowała drużyna będącą "kontynuatorem" tradycji zespołu w nowym mieście. Czy jednak związek stać na takie działanie?

Komentarze (0)