Nowa nazwa stadionu Legii jest przedmiotem sporu pomiędzy miastem a klubem. Ratusz zarzuca właścicielom Wojskowych nieprzestrzeganie umowy o dzierżawę miejskiego obiektu, bo choć Warszawa wybudowała stadion za własne pieniądze, to od amerykańskiego giganta nie otrzyma ani złotówki. Sprawa ostatecznie swój finał znajdzie w sądzie. W nawiązaniu do tej sytuacji, rozpoczęła się konferencja prasowa.
- Pozyskaliśmy niesłychanie atrakcyjnego partnera - zaczął przemówienie prezes Legii Paweł Kosmala. - Powodem do satysfakcji jest dla nas pierwsza w Europie umowa z firmą PepsiCo, która od wielu lat inwestuje w sport i rozrywkę. To bardzo dobre dla obu stron. Jesteśmy jednym z filarów konstytuujących Warszawę. Wszystko co dobre dla Legii jest dobre dla stolicy i na odwrót - kontynuował.
Działacze klubu podkreślali, że związek między Pepsi a Legią nie był konsultowany z miastem, bo nie musiał być. - Korzystamy ze wszystkich pożytków, ale płacimy również czynsz, czy opłacamy wszelkie remonty - dodał prezes klubu. Umowa została zawarta na kolejne trzy lata. Oprócz samej nazwy stadionu, na tymże obiekcie widnieć będą charakterystyczne niebieskie reklamy, a także sprzedawane będą produkty z linii Pepsi. Kwota kontraktu została objęta tajemnicą handlową, choć nieoficjalnie mówi się o 6 milionach złotych rocznie.
Wielki koncern ze swojej strony obiecuje organizację wielu - także pozasportowych - imprez.