Lech przyjechał na Dialog Arena opromieniony wysokim zwycięstwem nad ŁKS-em Łódź. W Bełchatowie pokonał beniaminka T-Mobile Ekstraklasy aż 5:0 i zasiadł na fotelu lidera. W piątek rywalizował z Zagłębiem, które w pierwszej kolejce nie zagrało, ponieważ mecz z Legią Warszawa został przełożony ze względu na fatalny stan murawy na Łazienkowskiej.
Kolejorz liczył, że także w Lubinie uda mu się sięgnąć po komplet punktów. Był bliski tego, ponieważ od 49. minuty prowadził po świetnym strzale Luisa Henriqueza. - To była piękna bramka, a kołyska to dla jego syna, który niedawno urodził się - tłumaczy w rozmowie z nami Mateusz Możdżeń. Poznaniacy mieli później sytuacje dzięki którym mogli zdobyć kolejne gole. - Jakby Kuba Wilk strzelił na 2:0, to sądzę, że byłoby już po meczu - dodaje. Tymczasem nie strzelił i pięć minut przed końcem Szymon Pawłowski doprowadził do wyrównania.
- Straciliśmy dwa punkty, a nie zyskaliśmy jeden. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że był to sprawiedliwy remis. Myślę, że druga połowa należała zdecydowanie do nas. Strzelili bramkę z niczego, a tak to nie mieli jakichś szczególnych sytuacji - może te uderzenie Wilczka z głowy. My mieliśmy przewagę w posiadaniu piłki i w okazjach - przyznaje Możdżeń.
Z wyniku 1:1 nie jest także zadowolony bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski. - Tydzień temu co strzeliliśmy to wpadło. Dzisiaj było inaczej. Dobrze spisał się bramkarz Zagłębia, który obronił strzał Rudneva. Jak byłoby 2:0, to na pewno dowieźlibyśmy ten wynik do końca. Przy 1:0 może zdarzyć się taka sytuacja, że przeciwnik "odpali" jeden strzał i jest gol. Nie wiem czy miałem szansę obronić to uderzenie, ponieważ było bardzo silne - mówi golkiper Lecha.
Lech miał dać wyszumieć się gospodarzom przez pierwsze 20 minut. Kolejorz ze swoją ofensywą ruszył na rywali zaraz po przerwie. - Zmobilizowaliśmy się w szatni. Wiedzieliśmy, że w pierwszej połowie przez 20 minut ruszą na nas, a później trochę odpuszczą. W drugiej połowie mieliśmy ich "dobić" - relacjonuje Możdżeń.
Ostatecznie nie udało im wygrać drugiego meczu z rzędu, chociaż mistrzowie Polski sprzed roku mogą być zadowoleni z dwóch pierwszych spotkań. Mają na koncie cztery punkty zdobyte w dwóch wyjazdowych pojedynkach.