Według wstępnych założeń piłkarze Śląska Wrocław tylko pierwsze spotkania w tym sezonie mieli rozegrać na Oporowskiej. Później wicemistrzowie Polski wedle założeń rywalizować mieli już na nowym stadionie. Jak na razie wrocławianie cały czas grają jednak na starym obiekcie. Ciągle nie wiadomo, kiedy Śląsk przeniesie się na stadion, który będzie areną zmagań podczas Euro 2012. - W moim życiorysie powtórzyła się sytuacja ponieważ dwa lata temu decydując się na pracę w Cracovii podkreślano, że borykamy się z tym najważniejszym czyli nie graniem przy własnej publiczności. Mecze odbywały się w Sosnowcu lub na stadionie Hutnika w Krakowie. Pozwalałem sobie wtedy od czasu do czasu mówić, że jako mieszkańcowi Krakowa bardzo mi zależy na tym, aby ta drużyna grała w następnych rozgrywkach na nowym stadionie. Może wykrakałem, ale tak do połowy, bo drużyna grała tylko ja nie grałem - powiedział Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław.
Budowa nowego obiektu jest już praktycznie ukończona. Teren wokół stadionu to jednak jeden wielki plac budowy, bowiem trwa tam rozbudowa wielu szlaków komunikacyjnych. Obecnie na Oporowskiej spotkanie piłkarskie może oglądać około 8500 widzów, w meczach w europejskich pucharach jeszcze mniej, gdyż UEFA nakazała zamknięcie dwóch trybun. Na nowym obiekcie będzie mogło zasiąść już około 42 tysiące fanów.
- Jeżeli chodzi sytuację w Śląsku to przy pierwszej rozmowie mniej mówiono o zawodnikach, mniej mówiono o umiejętnościach tego zespołu, a bardziej właśnie o Maślicach. Przyznam szczerze, że pomimo że mieszkałem tyle lat we Wrocławiu to wiedziałem gdzie są Pilczyce, gdzie są Osobowice. Maślice to raczej mi się kojarzyły z grzybem maślakiem czy maślanką. Okazuje się, że jest piękna dzielnica na której powstaje jak na polskie warunki sportowy kolos. W styczniu nie myślałem o tym, że będziemy grać w pucharach. Tym bardziej na Maślicach, ale już wtedy dawano do zrozumienia, że może jedna kolejka, dwie w następnych rozgrywkach to będzie na Oporowskiej, a reszta to będzie już na Maślicach. Potem się pojawił ogromny, niemal potwór samochód, który ma jeździć po stadionie, po boisku. Potem muzyka, która mnie zupełnie nie interesuje ma spowodować, że tam przyjedzie czy przyjdzie 50 tysięcy na stadion, a sto tysięcy obok stadionu czyli money, money, money. O pieniądze tu chodzi - komentował szkoleniowiec WKS-u.
- Na Oporowskiej przyjdzie 5000. 2000 takich, których interesuje mecz i ewentualnie poczekają po meczu, żeby zadać mądre pytanie oczekując mądrych odpowiedzi i autografu. Na Maślicach to ja nie wiem czy my będziemy mogli powiedzieć, że gramy na swoim boisku. To trzeba absolutnie wziąć również pod uwagę, bo to był chyba rekord Europy, gdyby drużyna, która ma tutaj 6000 - 8000 kibiców nagle na Maślicach była niesamowicie szczęśliwa, że przyjdzie 40 tysięcy. Dzisiaj uważam, że to jest zbytni optymizm - podsumował Orest Lenczyk.