Kibicom krakowskiego klubu przed oczy powraca widmo minionego sezonu, kiedy drużyna prowadzona wówczas przez Rafała Ulatowskiego pierwsze punkty zdobyła dopiero w 7. kolejce z Arką Gdynia.
- Sezon zaczyna się fatalnie, jak rok temu. Przegrane bolą, ale to nie koniec świata dla Cracovii. Wychodziliśmy już z większej opresji. Nie siądziemy, nie będziemy płakać. Wiem jedno - czeka nas multum pracy - twierdzi Szatałow.
W przegranych meczach z Koroną Kielce i Legią Warszawa defensywa Cracovii popełniła koszmarne błędy, które rywale bezlitośnie wykorzystali. Szatałow przekonuje jednak, że szwankuje nie tylko gra w defensywie: - Zespół nie gra tak, jak oczekujemy tego od zawodników. Mamy problem z wyprowadzeniem paru składnych akcji, łatwo tracimy piłkę. Mamy problemy i w obronie, i w ataku.
W niedzielnym spotkaniu 3. kolejki Pasy zmierzą się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Będzie to zarazem otwarcie PGE Areny - jednego z czterech polskich stadionów na Euro 2012. Na trybunach w niedzielę zasiądzie przeszło 30 tysięcy kibiców. Szatałow upatruje w tym... przewagi swojego zespołu: - Myślę, że w tym meczu pod większą presją będą jednak gospodarze. To ich może sparaliżować. Powtarzam moim zawodnikom, że to okoliczności, które powinny stwarzać gospodarzom dodatkową presję. To oni, a nie my będą musieli sobie przede wszystkim z tym poradzić. Liczę, że taki - jakby nie było - historyczny pojedynek wyzwoli u naszych piłkarzy dodatkową agresję.