- Myślę, że z tego meczu można wyciągnąć zarówno kilka fajnych pozytywów, jak i negatywów - nie ma wątpliwości Michał Żewłakow, wskazując przede wszystkim na brak doświadczenia stołecznego zespołu w grze na europejskiej arenie. - Myślę, że właśnie tego w pewnych momentach zabrakło - przyznaje były kapitan reprezentacji Polski, zwracając jednak także uwagę na pozytywy w grze swojej drużyny.
Legia w pierwszej połowie agresywnie rzuciła się na zaskoczonych Rosjan i do przerwy prowadziła 1:0, a mogła strzelić jeszcze więcej bramek. - Zagraliśmy odważnie, szczególnie przed przerwą, i stwarzaliśmy sobie sytuacje. Cieszy to, że po tym, jak w meczu tracimy gola, potrafimy się odbudować i jesteśmy drużyną walczącą, a nie rozbitą - podkreśla Żewłakow.
35-letni zawodnik żałuje przede wszystkim utraty pierwszej bramki. - Piłka to gra błędów, a my takie popełniliśmy. Pierwszy gol dla Rosjan nie padł po akcji Spartaka, tylko był efektem naszej niefrasobliwości - podkreśla Żewłakow. Warszawscy obrońcy nie potrafili wybić piłki spod własnego pola karnego i ta spadła pod nogi Ariego da Silvy Ferreiry, który pięknym strzałem pokonał Wojciecha Skabę.
Mimo niekorzystnego wyniku Żewłakow wiary w awans wciąż jednak nie traci. - Ten mecz to jest dla nas w pewnym stopniu lekcja. Tak się gra w pucharach i musimy się nauczyć, że pewne błędy komplikują sprawę, ale nie odbierają możliwości awansu i - co najważniejsze - nie mogą nam odebrać wiary. Sił może zabraknąć, ale wiary nigdy - podkreśla. - Jedziemy do Moskwy, by powalczyć o awans.