Sandomierski i Tytoń zaczęli przygodę z nowymi klubami na ławce rezerwowych

Grzegorz Sandomierski i Przemysław Tytoń odpowiednio w Jagiellonii Białystok i Rodzie Kerkrade mieli pewne miejsce w podstawowym składzie. Odkąd trafili do klubów z Belgii i Holandii, nie mogą, póki co, liczyć na regularne występy.

Przemysław Tytoń, który we wtorek związał się kontraktem z wielokrotnym mistrzem Holandii, od początku zdawał sobie sprawę, że na początku będzie siedział na ławce rezerwowych. Zarówno w meczu z SV Ried (0:0) w el. LE, jak i przeciwko ADO Den Haag (3:0) w Eredivisie między słupkami klubu Philipsa stanął Andreas Isaksson. Nic nie wskazuje na to, by doświadczony Szwed miał stracić swoją pozycję w drużynie Freda Ruttena. - Nie robi na mnie wrażenia pozyskanie Tytonia. Jedyna różnica jest taka, że zamiast trzech bramkarzy mamy teraz czterech. Zawsze jestem zmotywowany tak samo - przyznaje 29-latek.

Inaczej na starcie przedstawiało się położenie Grzegorza Sandomierskiego. 21-latek trafił do KRC Genk i sądził, że z miejsca wskoczy do wyjściowej "11". Jednak w pojedynku z Cercle Bruegge w ramach Jupiler League wystąpił dotychczasowy nr 1, Laszlo Koeteles. Węgierski golkiper nie spisał się jednak najlepiej i aż trzykrotnie wyjmował futbolówkę z siatki, a mistrz Belgii sensacyjnie przegrał 2:3. W kwalifikacjach LM z Maccabi Hajfa na pewno bronić będzie jeszcze Koeteles (Polak nie może wystąpić ze względu na udział w meczach Jagiellonii w el. LE), ale za tydzień przeciwko Mechelen może zagrać już Sandomierski. Sytuację komplikuje nieco fakt, że Genk po rezygnacji Franky'ego Vercauterena nie ma szkoleniowca na stałe.

Komentarze (0)