Zespół Oresta Lenczyk już raz sprawił cud, teraz sprawi kolejny? (wideo)

Śląsk Wrocław potrzebuje niemal cudu, aby zagrać w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Wrocławianie w Rumunii muszą strzelić kilka goli i okazać się zespołem lepszym od Rapidu Bukareszt. Kiedyś drużyna Oresta Lenczyka cudu już jednak dokonała...

Historia lubi się powtarzać, więc kibice Śląska Wrocław mogą mieć jeszcze nadzieję, że ich drużyna zagra w fazie grupowej Ligi Europejskiej. W pierwszym meczu Śląsk na własnym stadionie przegrał z Rapidem Bukareszt 1:3. W rewanżowym spotkaniu w Rumunii wrocławianie, aby awansować dalej, muszą strzelić rywalom kilka goli. Wydaje się to mało prawdopodobne, ale...

Trenerem Śląska jest Orest Lenczyk. Kiedyś drużyna prowadzona przez niego dokonała już cudu w europejskich rozgrywkach. O jaki zespół chodziło? O Wisłę Kraków! Dzień 28 września 2000 roku na stałe zapisał się nie tylko w historii Białej Gwiazdy, ale i polskiego futbolu.

14 września 2000 roku w pierwszym meczu I rundy Pucharu UEFA krakowska Wisła przegrała w Hiszpanii z Realem Saragossa 1:4. Wydawało się, że tym samym zespół, który prowadził wówczas Orest Lenczyk nie zdoła wyeliminować Hiszpanów. W rewanżu w Krakowie po 5 minutach gry po samobójczym trafieniu Marcina Baszczyńskiego, który w zupełnie niegroźnej sytuacji zmusił do kapitulacji własnego bramkarza, Wisła przegrywała z Realem 0:1. Taki wynik utrzymał się do przerwy, a po wznowieniu gry stał się cud!

Po golach Kelechi Iheanaczo, dwóch Tomasza Frankowskiego i jednej bramce Kazimierza Moskala zawodnicy Białej Gwiazdy doprowadzili do stanu 4:1!

Wisła w niecodziennych okolicznościach wyrównała więc stan dwumeczu. Szali zwycięstwa na swoją korzyść przechylić nie zdołała. Do rozstrzygnięcia losów awansu potrzebna była seria rzutów karnych. W niej szczęście dopisało właśnie drużynie z Krakowa. Całą Polskę ucieszył Jose Ignacio, który w decydującym momencie posłał piłkę obok bramki strzeżonej przez Artura Sarnata.

Tak teraz tą potyczkę wspomina aktualny trener Śląska Wrocław: - Nie sądzę, aby mi się kiedykolwiek cud zdarzył, to co na boisku się dzieje wykonują piłkarze. Mecz z Realem Saragossa był meczem bardzo złym, w połowie rewanżu tragicznym. Przegraliśmy w pierwszym meczu 1:4, ale również do przerwy na swoim boisku przegrywaliśmy 0:1. W zasadzie z zawodnikami w ogóle nie rozmawiałem. Tylko patrzyłem przez 45 minut co się dzieje na boisku, jak grają Hiszpanie. Nie muszę dodawać, ze 10 lat temu Hiszpanie też dobrze grali pomimo tego, że to nie był Real Madryt, a Real Saragossa. Zdecydowałem się w przerwie wymienić trzech zawodników dziękując tym, którzy grali. To przekazałem kierownikowi. Na stadion przyszło wtedy 7 tysięcy kibiców, a mógł on pomieścić 25 tysięcy. Sam poszedłem, pobiegłem do tych, co się rozgrzewali i nie wiedzieli jeszcze ze wejdą. Potem nie wiem czy niebiosa pomogły, ale piłka nożna jest piękna dzięki takim sytuacjom, które się wtedy zdarzyły. Nie ukrywam, że to wcale nie była zasługa Lenczyka. Frankowski strzelał piękne bramki, nie raz mu za to dziękowałem - powiedział trener.

Skrót dwumeczu Wisły Kraków z Realem Saragossa:

Czy teraz piłkarze Śląska Wrocław prowadzeni przez tego samego szkoleniowca, który w 2000 roku trenował Wisłę zdołają pokonać Rapid Bukareszt? Co prawda spotkanie nie odbędzie się we Wrocławiu, ale... i nie w Bukareszcie, bowiem stadion Rapidu nie został przez UEFA dopuszczony do rozgrywek europejskich. W czwartek w Timisoarze wicemistrzowie Polski będą walczyć o awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej.

-> WIĘCEJ O MECZU WISŁY Z REALEM SARAGOSSA CZYTAJ TUTAJ

Komentarze (0)