Poloniści - po taktycznym faulu Zlatko Tanevskiego w 83. minucie - zyskali na murawie liczebną przewagę, zamiast jednak dobić rywala, już w doliczonym czasie gry cofnęli się pod własną bramkę, z trudem organizując paniczną obronę. - Końcówka była dla mnie traumą, zagraliśmy bardzo głupio i infantylnie. Gdybyśmy tego meczu nie wygrali, chyba pozabijalibyśmy się w szatni - nie kryje złości trener Zieliński.
Ze szkoleniowcem zgadza się Adam Kokoszka. - Było trochę nerwowości w naszej grze. Pod koniec bardziej powinniśmy byli przytrzymać piłkę, bo graliśmy w przewadze, ale ostatecznie najważniejsze są trzy punkty - kwituje defensor Czarnych Koszul. On sam w doliczonym czasie gry niepotrzebnie faulował Leszka Nowosielskiego. Wcześniej przewinienie popełnił Tomasz Jodłowiec, a wszystko to skutkowało niebezpiecznymi stałymi fragmentami gry.
- Troszeczkę niepoważne były niektóre nasze zachowania, bo mając spokojny wynik i grając z przewagą zawodnika nie powinniśmy doprowadzać do stykówek i groźnych sytuacji - podkreśla z kolei Marcin Baszczyński. - Wiadomo, że z takiego chaosu zawsze może się coś stworzyć i powinniśmy byli oddalić to zagrożenie od naszej bramki dużo, dużo wcześniej - nie kryje doświadczony zawodnik.
Do krytycznej opinii Zielińskiego w rozmowie ze SportoweFakty.pl przychyla się również Radek Mynar, który sobotnim meczem wrócił do podstawowego składu stołecznej drużyny. - Jeśli trener tak powiedział, to na pewno coś w tym jest. Rywale grali w dziesiątkę, a my byliśmy przekonani, że wygramy ten mecz. GKS miał jeszcze jakieś okazje, ale na szczęście wyszliśmy z tego i zwyciężyliśmy - podsumowuje były kapitan Czarnych Koszul.