Piłkarz Widzewa po ogromnym pudle: Zabrakło czystego trafienia w piłkę

Piotr Grzelczak mógł dobić Śląsk Wrocław w niedzielnym meczu 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Jednak w doskonałej sytuacji fatalnie spudłował. Na jego szczęście Widzew Łódź wygrał na Oporowskiej 2:1.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski

Dlaczego Piotr Grzelczak nie zdobył bramki w samej końcówce meczu? - Zabrakło mi czystego trafienia w piłkę i dlatego minęła ona bramkę. Nie ma co jednak smucić się, bo wygraliśmy. Przerwaliśmy ich dobrą passę - mówi napastnik Widzewa, który jeszcze w pierwszej połowie pojawił się na boisku. Zastąpił kontuzjowanego Przemysława Oziębałę.

Widzew dość niespodziewanie wygrał we Wrocławiu 2:1. Śląsk przez kilka miesięcy nie znalazł pogromcy na swoim obiekcie, co tym bardziej powinno cieszyć piłkarzy z Łodzi. W końcówce było jednak nerwowo, ponieważ Sebastian Mila zdobył kontaktowego gola. - Udało nam się dowieść prowadzenie do końca meczu i wygraliśmy. Bardzo nas to cieszy. Było trochę nerwów po tym jak Śląsk strzelił bramkę. Ruszyli na nas i chcieli zdobyć kolejną. Na szczęście nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniego sezonu. W ostatnich minutach meczu mieliśmy okazję powiększyć prowadzenie, ale nie udało mi się to - dodaje Grzelczak.

W końcówce poprzedniego sezonu 21-letni piłkarz grał znakomicie. W samym maju zdobył aż pięć bramek. Wydawało się, że kolejne rozgrywki będą należały do niego. Tymczasem po trzech pierwszych meczach w podstawowym składzie wylądował na ławce rezerwowych. - Mamy dobry, wyrównany skład. Dotychczas wszyscy napastnicy strzelili bramki, a mi się jeszcze nie udało. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie to lepiej wyglądało. Muszę jeszcze ciężej pracować na treningach, żeby procentowało to w spotkaniach ekstraklasy - tak jak w poprzednim sezonie.

Jednym z zawodników, z którym Grzelczak walczy o miejsce w składzie jest Princewill Okachi. Nigeryjczyk na zmianę gra w pierwszej jedenastce i ma na koncie jedną bramkę. Strzelił ją Polonii Warszawa. - Okachi to bardzo młody i dobry zawodnik, ale ja w poprzednich rozgrywkach pokazałem, że nie chcę być rezerwowym - zapowiada Grzelczak.

Przed sezonem wszyscy skazywali Widzew na pożarcie. W sparingach łodzianie radzili sobie tragicznie, ale kiedy przyszło do zmagań ligowych to podopieczni Radosława Mroczkowskiego sprawiają niespodzianki. Mają na koncie dziewięć punktów i zajmują piąte miejsce. - Na pewno wszyscy nas skreślali. My jednak chcemy pokazać w każdym meczu, że nie walczymy o utrzymanie, ale o jak najwyższe miejsce w lidze.

Po przerwie na reprezentację Widzew zagra z GKS-em Bełchatów oraz na własnym stadionie z KGHM Zagłębiem Lubin. Obie drużyny nie są w najwyższej dyspozycji i przed łodzianami spora szansa na zdobycie kompletu punktów. - Będziemy chcieli powtórzyć wyczyn z Wrocławia i wygrać z GKS oraz Zagłębiem. Zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Trenerzy mają teraz czas na poprawienie błędów, które popełnialiśmy i żeby nasza gra wyglądała jeszcze lepiej - kończy Piotr Grzelczak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×