Mamy potencjał nie mniejszy niż przed rokiem - rozmowa z Aleksandrem Kwiekiem, pomocnikiem Górnika Zabrze

Aleksander Kwiek miał udział w pięciu, z sześciu dotychczasowych trafień Górnika na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Rozgrywający śląskiej drużyny jest pewny, że na tym nie poprzestanie. - Ta drużyna ma potencjał nie mniejszy niż przed rokiem - przekonuje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Marcin Ziach: Miałeś dotąd udział w pięciu, z sześciu strzelonych przez Górnika bramek w tym sezonie. Notujesz najlepszy start rozgrywek w swojej karierze?

Aleksander Kwiek: Myślę, że tak. Jeszcze nigdy nie miałem na tym etapie rozgrywek na koncie dwóch strzelonych bramek i trzech asyst. Górnik gra coraz lepiej i ja również ze swojej dyspozycji jestem zadowolony. Pamiętam też, że i mnie i drużynę stać na więcej.

Przed startem tego sezonu Górnik był wielką niewiadomą. Zespół stracił trzy arcyważne, jak się wydawało, ogniwa ale na postawie drużyny i wynikach, to się nie odbiło.

- Wszyscy po letnich ruchach kadrowych zastanawiali się, jak będzie grał Górnik. Widać jednak, że nie ma ludzi niezastąpionych. Mimo to, że zespół jest w znacznym stopniu przebudowany, to gra bardzo dobrze i zdobywa punkty, jak w poprzednim sezonie.

Ty pomagasz kibicom zapomnieć o Robercie Jeżu.

- Cieszę się, że mogę tę lukę wypełnić. Robert miał swoje atuty, ja mam swoje. Łączyło nas to, że obaj robiliśmy wszystko, żeby Górnik grał dobrze i wygrywał. Dziś na placu boju zostałem sam, ale chyba idzie mi całkiem nieźle. Najważniejsze jest teraz to, żeby tę dobrą formę utrzymać.

Przez pół roku gry z Jeżem w jednej drużynie czegoś się od niego nauczyłeś?

- Ciężko powiedzieć. Na pewno był to zawodnik bardzo dobrze wyszkolony technicznie. Wystarczył mu jeden czy dwa kontakty z piłką, by sobie albo partnerowi z zespołu stworzyć okazje bramkowe. Kiedy się gra z takim zawodnikiem w jednej drużynie, to czegoś się można od niego nauczyć. Ja też przez te pół roku mu się przyglądałem i coś z tych treningów wyniosłem.

Osiem punktów po pięciu meczach to dla Górnika zadowalający rezultat?

- Na pewno mogło być lepiej, ale nie ma co się oglądać do tyłu. Wygraliśmy dwa ostatnie mecze i możemy ze spokojem skupić się na tym, co przed nami. Jedziemy do Gdańska i tam też chcemy pokusić się o zdobycz punktową.

Drugi sezon dla beniaminka jest podobno zawsze trudniejszy.

- To jest prawdą, bo rywale nie traktują cię już jako beniaminka, lecz równorzędnego ligowca i żadnego pobłażania ze strony przeciwnika nie ma. Widać, że dla nas nie robi to dużej różnicy, bo w ostatnich meczach graliśmy podobnie, jak w poprzednim sezonie. Jesteśmy w dobrej dyspozycji i ważna jest teraz konsekwentna praca, żeby tę dobrą formę jak najdłużej utrzymać.

Ambicja, determinacja i konsekwencja taktyczna, to dziś chyba główne atuty Górnika.

- Nie ma wątpliwości, że jeżeli któregoś z tych argumentów zabraknie, to nie powinniśmy w ogóle wychodzić na boisko. Stale to pielęgnujemy i myślę, że ambicji, determinacji i woli walki w Górniku nigdy nie zabraknie.

W Górniku nie ma indywidualności, ale po raz kolejny postrachem dla rywali jest kolektyw.

- Kiedy rok temu przyszedłem do Zabrza byłem świadkiem, jak ten kolektyw się tworzył. Jeszcze bardziej to wszystko scalały dobre i wygrane mecze. Po sezonie kadra się zmieniła i przyszło kilku nowych chłopaków, ale też szybko się zaaklimatyzowali i szybko wlali się w kolektyw, który budujemy na ten sezon. Wyniki pokazują, że nam się to udaje.

Coś na plus w grze Górnika cię w tym sezonie zaskakuje?

- Cieszy mnie to, że nasza gra układa się po naszej myśli. Przed sezonem też długo zastanawiałem się, jak to wszystko będzie wyglądać, kiedy latem z klubu odchodzi kilku kluczowych zawodników. Widać, że małymi kroczkami idziemy do przodu i gramy dobrze. To buduje morale i mobilizuje przed kolejnymi meczami.

Nie przegrywacie też z pretendentami, o czym w tym sezonie przekonały się już Śląsk Wrocław i Lech Poznań.

- Z punktu widzenia morale drużyny, to na pewno coś szczególnego. Przecież jeszcze w poprzednim sezonie jadąc do Wrocławia czy Gdańska przegrywaliśmy bardzo wysoko. W tym sezonie widać duży postęp, którego progres było widać już w rundzie wiosennej. Mam nadzieję, że w przyszłej kolejce odkujemy się na Lechii za ostatnią porażkę na jej terenie i tak już będzie do końca sezonu.

Fakt, że twoją grę w dwóch ostatnich meczach z perspektywy trybun oglądał selekcjoner Franciszek Smuda jest dla ciebie źródłem dodatkowej mobilizacji?

- Na trybunach jest zawsze dużo ludzi (śmiech). Prawdę mówiąc do tego, czy selekcjoner jest na trybunach czy też nie, nie przywiązuję dużej wagi. Gram w piłkę dla Górnika i dla naszych kibiców. Bez względu na to, kto mnie z trybun obserwuje daję z siebie wszystko.

Reprezentacja Polski w ogóle nie chodzi ci po głowie?

- Nie myślę o tym. Może gdybym rozegrał trzydzieści takich spotkań, jak z Lechem, to bym się na tym poważniej skupił i zaczął się o powołanie głośno dopominać. Na zgrupowanie kadry trzeba jechać z przeświadczeniem, że jest się w wysokiej, stabilnej formie. Ja póki co rozegrałem sześć niezłych spotkań, ale do trzydziestu jeszcze trochę brakuje.

Kolejny krok możesz zrobić w meczu z Lechią Gdańsk, która w poprzednim sezonie mocno zaszła wam za skórę.

- Do tego meczu zostało trochę czasu, ale już teraz z myślą o tym meczu ciężko pracujemy na treningach. Z tamtej porażki wyciągnęliśmy wnioski i jestem przekonany, że drugi raz tak wysoko w Gdańsku nie przegramy. Wręcz przeciwnie, jedziemy tam po zwycięstwo, bo nie czujemy się od Lechii drużyną gorszą.

Wynik końcowy z poprzedniego sezonu jesteście w stanie poprawić?

- Na pewno szanse na to są. Póki co wszystko idzie po naszej myśli i z małymi wyjątkami możemy być ze swoich wyników zadowoleni. Trochę za wcześnie jest, by oceniać na co nas będzie w tym sezonie stać, ale ta drużyna ma naprawdę duży potencjał, nie mniejszy niż przed rokiem, i jeśli uda nam się go do końca wykorzystać, to możemy liczyć na bardzo dobry wynik.

Źródło artykułu: