Łukasz Garguła dla SportoweFakty.pl: Zagraliśmy jak frajerzy

Piłkarze Wisły Kraków pogrążają się w marazmie. W czwartek krakowianie przegrali trzecie spotkanie z rzędu. Lepsi od mistrzów Polski okazali się piłkarze drugoligowego Rakowa Częstochowa, którzy triumfowali 1:0. Piętą achillesową Wisły okazała się fatalna skuteczność.

Pojedynek Dawida z Goliatem, bo tak na pierwszy rzut oka można ocenić piłkarski potencjał obu drużyn. uwiecznił jubileusz dziewięćdziesięciolecia, jaki w bieżącym roku świętuje klub spod Jasnej Góry. Choć optyczną przewagę w przekroju całego pojedynku posiadali wiślacy, to nie potrafili oni znaleźć drogi do siatki Rakowa. Dogodne sytuacje zmarnowali m.in. Ivica Iliew, Gervasio Nunez, czy Łukasz Garguła, ale prawdziwy festiwal bezradności i nieskuteczności pokazał David Dudu Biton. Izraelczyk, który w T-Mobile Ekstraklasie już trzykrotnie wpisał się na listę strzelców, miał wyjątkowo rozregulowany celownik. W samej pierwszej części miał dwie okazje do wyrównania, a po przerwie zmarnował m.in jedenastkę podyktowaną za faul Adriana Pluty na Draganie Paljiciu. Po meczu Robert Maaskant nieco bagatelizował porażkę z niżej notowanym rywalem. W słowach nie przebierał za to Łukasz Garguła. - Raków zagrał bardzo dobre spotkanie. Wiadomo, że ci chłopcy chcieli się pokazać. Nie chcę używać niecenzuralnych słów, ale to my zagraliśmy jak frajerzy. Nie wiem z czego to wynikało. Takiemu klubowi jak Wisła Kraków nie przystoi przegrywać takich spotkań i do tego w taki sposób - grzmiał pomocnik krakowskiej drużyny. Tak naprawdę wynik w tym meczu schodził jednak na dalszy plan. Liczyła się dobra zabawa i uwiecznienie pokaźnego jubileuszu częstochowskiego klubu, który przechodził różne koleje losu. - Myślę, że chyba sami działacze i sympatycy klubu z Częstochowy nie spodziewali się, że damy im taki prezent. Przegraliśmy spotkanie, ale myślę, że na własne życzenie - dodał Garguła.

Czwartkowa porażka była kolejną gorzką pigułką, jaką w ostatnim czasie musieli przełknąć zawodnicy Roberta Maaskanta. Począwszy od feralnej porażki w Nikozji krakowianie nie potrafią się odnaleźć i złapać odpowiedniego rytmu. Czy możemy zatem mówić o kryzysie mistrza Polski? - Myślę, że nie. Mieliśmy teraz trochę luźniejszy tydzień zakończony tym meczem sparingowym. Kubeł zimnej wody spadł na naszą głowę. Za tydzień czeka nas mecz z Lechem Poznań i czas najwyższy na zwycięstwo. Trzeba piąć się w górę - podkreśla były reprezentant Polski.

Nie ulega jednak wątpliwości, że katastrofalny występ na Cyprze pozostawił ślad w psychice zawodników. Awans do elitarnej Ligi Mistrzów był bowiem na wyciągnięcie ręki. Wisłę od upragnionego celu dzieliło dosłownie kilka minut. Mistrzowie Cypru w końcówce brutalnie obdarli jednak z marzeń Białą Gwiazdę. - Ciężko mi odpowiadać za wszystkich zawodników, ale czasem w głowie pojawiają się myśli, że było bardzo blisko i znów polska drużyna nie awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie ma co jednak oglądać się za siebie. Przed nami wiele spotkań, w tym Liga Europejska. Musimy pokazać się w nich z jak najlepszej strony - ucina Garguła.

Na osłodę piłkarzom spod Wawelu pozostają występy w Lidze Europejskiej. Los nie był łaskawy dla mistrzów Polski i skojarzył ich w grupie z Twente Enschede, Odense oraz Fulham Londyn. Wiślaków czeka ciężka próba. - Myślę, że każda drużyna występująca obecnie w pucharach europejskich może wygrać z każdym. Mecze są nieprzewidywalne i nie ma łatwych spotkań. Do każdego meczu trzeba podchodzić przygotowanym na 120 procent - kończy Łukasz Garguła.

Łukasz Garguła ostro ocenił postawę swojej drużyny w Częstochowie

Komentarze (0)