Zarząd w obecnym sezonie przed piłkarzami jak i sztabem szkoleniowym nie stawiał żadnych konkretnych celów. Oczekiwał ambitnej walki oraz zwycięstw na własnym terenie. Czarne chmury zbierały się nad głową trenera Mieczysława Broniszewskiego od kilku spotkań. W 5 meczach płocka Wisła nie potrafiła zdobyć trzech punktów. Na początku sezonu nic nie wskazywało na taki rozwój sytuacji. Płocczanie zaczęli fantastycznie - od dwóch zwycięstw z drużynami, które śmiało deklarowały walkę o T-Mobile Ekstraklasę. Jednak z biegiem czasu gra Nafciarzy wyglądała coraz gorzej. Ostatnie zwycięstwo wiślacy odnieśli pod koniec lipca w Nowym Sączu. Sympatycy płockiego klubu dymisji trenera domagali się tuż po awansie w dramatycznych okolicznościach do I ligi. Ostatecznie zarząd nie uległ presji kibiców. Trener Broniszewski pozostał na swoim stanowisku i powierzono mu funkcję budowy młodego, ambitnego zespołu.
Czara goryczy przelała się po meczu z Flotą Świnoujście, gdzie piłkarze Wisły zagrali fatalnie przed własną publicznością. Sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, dodatkowo gra płockiego zespołu wyglądała mało przekonująco. Upust złości dawali kibice, którzy w dość nie parlamentarnych słowach domagali się dymisji trenera Broniszewskiego. - Mam kontrakt i chcę go wypełnić. Jeżeli zarząd zdecyduje inaczej, będę musiał się z tym pogodzić - powiedział podczas konferencji prasowej szkoleniowiec Wisły.
Jednak w poniedziałkowe południe wszystko stało się jasne. Mieczysław Broniszewski idzie na urlop. - Trener poprosił nas o udzielenie mu urlopu, aby pewne rzeczy sobie przemyśleć. Uważamy, że wszyscy potrzebujemy trochę czasu na pewne przemyślenia. Musimy się nad tym zastanowić i nie podejmować nerwowych ruchów - wyjaśnił przyczyny prezes Krzysztof Dmoszyński. Mecz z Dolcanem Ząbki najprawdopodobniej z ławki trenerskiej poprowadzi Marek Końko. Jednak nie jest pewne czy jest to ostateczne rozstanie trenera Broniszewskiego z Wisłą. Wiele wskazuje na to, że może powrócić on na swoje poprzednie stanowisko dyrektora sportowego.
Na trybunach w niedzielne popołudnie widziany był Mirosław Jabłoński. To "Jabłuszko" święcił największe sukcesy w historii płockiego klubu, m.in. czwarte miejsce w ekstraklasie oraz awans do finału Pucharu Polski. - Nie dostałem propozycji objęcia posady trenera Wisły. To prawda, byłem na ostatnim meczu w Płocku w towarzystwie Edwarda Klejndinsta. Ale z prezesem nie rozmawiałem, bo nawet nie było na to czasu - mówi były szkoleniowiec naftowego klubu. Również Krzysztof Dmoszyński zaprzecza pogłoskom dotyczącym kolejnego powrotu do Wisły trenera Jabłońskiego.
Wśród potencjalnych kandydatów na trenera pojawia się również nazwisko Czecha Libora Pali. Były szkoleniowiec drużyny ME stołecznej Polonii od 1 lipca pozostaje bez pracy. - Rozważana jest ta opcja. Cały czas rozmawiamy i poszukujemy odpowiedniego kandydata. Na tą chwilę pierwszym trenerem jest Marek Końko i zostańmy przy tym - mówi prezes Wisły.